Forum kibiców Sandecji
www.sandecja.org - forum kibiców Sandecji

Sekcja Turystyczno - Historyczna - Polska w czasie II wojny światowej.

Kazek G f H - Pon Mar 04, 2013 18:12
Temat postu: Polska w czasie II wojny światowej.
Z racji robienia się małego zamieszania tematycznego w dziale "Historia - ogólny temat" wyszczególniłem kilka tematów historycznych które są najbardziej wiodące na naszym forum.

Zatem piszemy tutaj na powyższy temat :)

ksiąc 90 - Czw Mar 07, 2013 18:24

http://www.wykop.pl/ramka...wyroki-smierci/

ciekawy artykuł, a właściwe wspomnienia młodego likwidatora.

Kazek G f H - Wto Mar 19, 2013 08:45

Goralenvolk: podhalańscy wasale III Rzeszy

http://histmag.org/Gorale...III-Rzeszy-6044

Rozmowa z Wojciechem Szatkowskim, autorem ksiązki "Goralenvolk, Historia Zdrady".

http://tygodnik.onet.pl/3...dy,artykul.html


Masahiko - Wto Mar 19, 2013 09:41

Swego czasu bardzo dobry artykuł na ten temat w "Mówią Wieki".
wborzecki@gmail.com - Sro Mar 20, 2013 08:40

POLACY Z WYBORU http://naszeblogi.pl/3710...polacy-z-wyboru
Bianconeri - Nie Mar 24, 2013 11:09

http://wiadomosci.onet.pl...-wiadomosc.html
Kazek G f H - Wto Mar 26, 2013 08:45

Holokaust Polaków – rozmowa z prof. Richardem Lukasem

http://www.bibula.com/?p=62190

Bianconeri - Sob Mar 30, 2013 19:03

http://www.youtube.com/watch?v=ncAPBJ3h7r0

F. D. Roosevelt - grabarz Polski

figielHLN - Wto Kwi 02, 2013 16:50

http://wiadomosci.onet.pl...-wiadomosc.html

Jak czytam coś takiego to mi od razu tętno skacze. Widzę, że onet dołączył do wybielania tych ukraińskich sk**wieli. Najbardziej spienił mnie fragment, w którym jest napisane, że Polacy od upowców różnili się tylko metodami zabijania !

Salem - Pią Kwi 05, 2013 13:50

Mnie ogólnie wkurza też, że dziś obozy i holocaust = zagłada żydów, ale oprócz nich, w obozach zginęło też wielu Polaków, o czym się już mówi bardzo rzadko. Poza granicami częściej Polacy kojarzeni są jako kaci, a nie jako ofiary holocaustu, co jest co najmniej przykre.
figielHLN - Sob Kwi 06, 2013 00:13

http://niewygodne.info.pl...tracyjne_01.htm

w trzecim akapicie, pokrótce jest wyjaśniona geneza "polskich obozów", nie wiem na ile prawdziwa, ale jakiś trop jest

Masahiko - Sob Kwi 20, 2013 14:36

http://www.youtube.com/watch?v=tgmyL-UqyjI


W Muzeum Powstania Warszawskiego ten filmik robi większe wrażenie, ale to pewnie z powodu "3D".

kls86 - Pią Kwi 26, 2013 08:55

70. rocznica ucieczki Witolda Pileckiego z KL Auschwitz


http://fakty.interia.pl/h...witz,nId,960887

Kazek G f H - Pon Kwi 29, 2013 10:09

Jako że jutro, czyli 30.IV mija 73 rocznica śmierci mjr. Henryka Dobrzańskiego ps. "Hubal", wrzucam ciekawy film dokumentalny opowiadający o działalności oddziału Wojska Polskiego pod dowództwem "Hubala".

Film dokumentalny "Major" (2011 r.)

http://www.youtube.com/watch?v=C2WZeEs-1CM

Dokument o działalności partyzanckiej majora Henryka Dobrzańskiego ps."Hubal". Jego życie nie było jedynie pasmem efektownych zdarzeń, tworzących sławę zagończyka. Historia oddziału Hubala obfitowała w awanturnicze epizody, co skłania do zastanowienia się, co umożliwiło tak długie i zorganizowane działanie regularnego wojska podczas okupacji. Czy tylko wola oporu? W filmie wypowiadają się hubalczycy. Dziś żyje ich tylko dziewięciu. Wspomnienia tych ludzi, będące osobistymi relacjami, opisem faktów widzianych przez pryzmat własnych przeżyć i emocji, dają najpełniejszą informację o motywacji ludzi wstępujących do oddziału w czasie okupacji. Oddziału, który w końcu 1939 roku stopniał do kilkunastu osób, a dzięki woli walki i charyzmie dowódcy osiągnął w szczytowym momencie w 1940 roku stan trzystu dwudziestu żołnierzy.

Major Henryk Dobrzański Hubal (1897 – 1940)




Henryk Dobrzański urodził się 22 czerwca 1897 r. w Jaśle jako drugie dziecko Henryka i Marii hrabiny Lubienieckiej. W 1903 r. rozpoczął naukę na domowych zajęciach z zakresu czteroklasowej Szkoły Ludowej, a następnie, po przeprowadzeniu się do Krakowa, kontynuował naukę w siedmioklasowej Szkole Realnej. W czerwcu 1914 r. zdał egzamin maturalny i zapisał się na I semestr agronomii Studium Rolniczego Uniwersytetu Jagiellońskiego. Nie rozpoczął jednak nauki, ponieważ w miesiąc po zabójstwie arcyksięcia Ferdynanda w Sarajewie, wybuchła I wojna światowa. Do wojska powołano zarówno kadrę naukową jak i część studentów. Młody Dobrzański jako absolwent kursu w Polskich Drużynach Strzeleckich starał się, aby przyjęto go do Legionów Polskich. Na przeszkodzie jednak stał jego młody wiek, dlatego też zmienił rok urodzenia na 1896 i został przyjęty do Legionów. 1 grudnia 1914 r. siedemnastoletni Henryk Dobrzański stawił się na stacji zbornej Legionów Polskich w Krakowie. W maju 1915 r. w stopniu kaprala, został odkomenderowany do plutonu kawalerii sztabowej przy Komendzie Legionów Polskich, a już w grudniu na własną prośbę, został przeniesiony do 3 szwadronu 2 Pułku Ułanów Legionów Polskich by brać bezpośredni udział w działaniach frontowych. W czasie kryzysu przysięgowego w lipcu 1917 r. znaczna część II Brygady Legionów wraz z 2 Pułkiem Ułanów złożyła przysięgę na wierność Radzie Regencyjnej i została przemianowana na Polski Korpus Posiłkowy. W styczniu 1918 r. kpr. Dobrzański jako jeden z wyróżniających się żołnierzy został skierowany do Szkoły Podchorążych II Brygady w Mamajesti. Nauki jednak nie ukończył, gdyż w lutym 1918 r. na znak protestu przeciwko podpisaniu traktatu brzeskiego, część oddziałów Polskiego Korpusu Posiłkowego, głównie z II brygady Legionów, pod dowództwem płk. Józefa Hallera, przebiła się pod Rarańczą przez front austriacko – rosyjski i przeszła na teren Rosji, łącząc się z II Korpusem Polskim. Znaczna część żołnierzy oddziałów, do których nie dotarł rozkaz płk. Hallera oraz słuchacze Szkoły Podchorążych wraz z kpr. Dobrzańskim, zostali uwięzieni w obozie internowanych w Saldabos na Węgrzech. Henryk Dobrzański trafił najpierw do obozu w Talabor. Kiedy został przeniesiony w ciężkim stanie do szpitala w Marmarosz Sziget postanowił wraz z dwoma żołnierzami uciec z obozu. Jako pomocnik palacza przedostał się przez granicę i znalazł schronienie najpierw w Głębowicach a później w Czechach.




Pałac Sorczyńskich w Jaśle. Miejsce w którym wychowywał się Henryk Dobrzański.

W listopadzie 1918 r. / już po uzyskaniu przez Polskę niepodległości / zgłosił się do formującego się w Krakowie 2 Pułku Ułanów Wojska Polskiego. Został awansowany do stopnia plutonowego i rozpoczął szkolenie nowo przybywających do pułku ułanów. W trakcie walk polsko – ukraińskich Dobrzański objął dowództwo utworzonego w pułku oddziału wydzielonego w sile plutonu i znalazł się w grupie mjr. Juliana Stachiewicza. Z końcem 1918 r. został awansowany do stopnia chorążego i przejął dowództwo szwadronu „Odsieczy Lwowa”, w dywizji płk. Władysława Sikorskiego. Za okazane męstwo i czyny bojowe podczas walk o utrzymanie Galicji Wschodniej został odznaczony trzykrotnie Krzyżem Walecznych. Po zakończeniu walk o Lwów dowodzony przez ppor. Dobrzańskiego szwadron w połowie maja 1919 r. powrócił do macierzystej jednostki, która 2 czerwca otrzymała nazwę 2 Pułku Szwoleżerów Rokitniańskich. Wraz z pułkiem rozpoczął służbę patrolową na Śląsku, strzegąc polsko – niemieckiej linii demarkacyjnej, a następnie od październiku 1919 r. na Pomorzu. Po wybuchu wojny z Rosją Radziecką szwoleżerowie 2 Pułku zostali w kwietniu 1920 r. skierowani na front. Ppor. Dobrzański ze swoim plutonem wziął udział we wszystkich walkach podczas ofensywy kijowskiej m.in. w akcji na Koziatyń, bitwach pod Biełajewką i Szczurowicami. Niebywałe męstwo a także zdolności dowódcze wykazał w czasie kontrofensywy 1 Armii Konnej Siemiona Budionnego w walkach pod Klekotowem, Kulikowem i Komarowem. Za brawurową akcję pod Borowem, gdzie dowodził odwodami pułku został odznaczony Krzyżem Srebrnym Orderu Virtuti Militari a także /po raz czwarty/ Krzyżem Walecznych. W sierpniu 1920 r. został awansowany do stopnia porucznika i objął funkcję adiutanta d-cy pułku mjr. Rudolfa Ruppa.



Po zakończeniu wojny pułk został przeniesiony do garnizonu w Bielsku (obecnie w Bielsko-Biała), gdzie w chwilach wolnych od obowiązków służbowych, por. Dobrzański rozpoczął pierwsze treningi jazdy konnej. Próbował również swoich sił na zawodach konnych z udziałem jeźdźców innych pułków odnosząc swoje pierwsze sukcesy. Do stopnia rotmistrza Dobrzański awansowany został w maju 1922 roku. Miesiąc wcześniej został dowódcą 4 szwadronu w 2 pułku szwoleżerów, w którym pozostawał przez okres czterech miesięcy, po czym został wyznaczony na dowódcę szkoły podoficerskiej pułku. W listopadzie 1922 r. został odkomenderowany na kurs dowódców szwadronów do Centralnej Szkoły Jazdy w Grudziądzu, gdzie oprócz programowych zajęć teoretycznych systematycznie doskonalił swoje umiejętności jeździeckie. Po powrocie Dobrzańskiego z kursu dowódców szwadronu, sezon hippiczny dobiegał już końca, dlatego też na parcoursach pojawił się dopiero w następnym roku. Na zawodach, które odbyły się w Warszawie, Bielsku – Białej, Lwowie, Piotrkowie Trybunalskim, Nowej Wsi rtm. Dobrzański odnotował 16 pierwszych i 6 drugich miejsc. Doskonałe wyniki sportowe zadecydowały, że w lutym 1925 r. został powołany do powstałej w Warszawie pod kierownictwem ppłk.Rómmla „grupy przygotowawczej” sportu konnego i wszedł do ekipy jeźdźców na międzynarodowe konkursy w Nicei, Londynie i Aldershot. Na międzynarodowych zawodach w Nicei reprezentacja Polski w składzie: H. Dobrzański, K. Rómmel, A. Królikiewicz, K. Szosland i W. Zgorzelski pierwszy raz w historii polskiego jeździectwa zdobyła Puchar Narodów. Rtm. Dobrzański wygrał konkurs o „Nagrodę Monaco” a w innych zajmował czołowe miejsca, zdobywając łącznie 7 nagród. Dużym sukcesem zakończyły się również występy jeźdźców w Londynie i Aldershot. Rtm. Dobrzański za dwukrotne bezbłędne przejechanie parcoursu na koniu „Generał” w konkursie o Puchar Narodów otrzymał od księcia Walii złotą papierośnicę z wygrawerowanym napisem: „Dla najlepszego jeźdźca spośród oficerów wszystkich narodów”. Dalsze starty rtm. Dobrzańskiego w reprezentacji Polski na konkursach międzynarodowych nie wypadły już tak imponująco. W dniach 15 – 18 kwietnia 1926 roku odbyły się VI Międzynarodowe Wojskowe Konkursy Hipiczne w Nicei, na których Dobrzański pojechał słabo. Jego forma jednak rosła i na kolejnych zawodach, które odbyły się w Neapolu zajął drugie i trzecie miejsce. W Mediolanie rtm. Dobrzański zajmował czołowe miejsca ale nie odniósł znaczących sukcesów. Do kraju ekipa polska wróciła już po wydarzeniach przewrotu majowego. Mimo dobrych wyników w konkursach krajowych i zagranicznych nie został zakwalifikowany do ekipy jeźdźców wyjeżdżających na jesienne konkursy do Nowego Jorku.

Z początkiem 1927 r., prawdopodobnie w głównej mierze dzięki sukcesom sportowym Dobrzański został awansowany do stopnia majora. Ciągle jednak nie rozstawał się ze sportem jeździeckim, prowadząc systematyczne treningi, chciał udowodnić swoje wysokie umiejętności jeździeckie, a tym samym powrócić do reprezentacji kraju. W 1927 r. nie brał udziału w zawodach zagranicznych, a jedynie startował na konkursach krajowych w Grudziądzu, Ciechocinku i Sierakówku, gdzie zajmował czołowe lokaty. Dużym wyczynem było zjęcie I miejsca na I Międzynarodowych Konkursach Hippicznych w Warszawie. W pierwszym dniu zawodów w trakcie jazdy próbnej koń pod Dobrzańskim wywrócił się wraz z jeźdźcem. Na skutek upadku stracił on przytomność i został odwieziony do szpitala. Po otrzymaniu pierwszej pomocy, mocno poturbowany, mimo protestów lekarzy powrócił na stadion, wygrał, po czym wrócił do szpitala. W sierpniu 1927 r. został przeniesiony do 18 Pułku Ułanów Pomorskich w Grudziądzu gdzie objął stanowisko dowódcy szwadronu. Dobre wyniki Dobrzańskiego spowodowały, że został powołany do tworzącej się grupy olimpijskiej w Centrum Wyszkolenia Kawalerii, która przygotowywana była w Grudziądzu przez ppłk. Karola Rómmla. Do Amsterdamu na IX Olimpiadę pojechało ośmiu zawodników, wśród nich jako rezerwowy mjr Dobrzański. Zespół polski zdobył tam srebrny i brązowy medal oraz czwarte miejsce indywidualnie, zajęte w Pucharze Narodów przez K. Gzowskiego. Po powrocie z olimpiady mjr Dobrzański w drugiej połowie września 1928 r. wziął udział w II Międzynarodowych Konkursach Hippicznych rozgrywanych w Warszawie, gdzie znów pokazał wielką klasę doskonałego jeźdźca. W Konkursie Rzeki Wisły zajął drugie miejsce pokonując m.in. Czechosłowaka Venturę – mistrza olimpijskiego z Amsterdamu oraz wszystkich najlepszych jeźdźców krajowych. Warszawskie zawody praktycznie zakończyły wielką karierę sportową majora. Dobrzański reprezentował Polskę na 11 międzynarodowych konkursach hippicznych, zdobywając 3-I miejsca, 1-II miejsce, oraz 24 dalszych. Po zakończeniu czynnego uprawiania sportu jeździeckiego, sportową pasję przeniósł na wyścigi, w których startował sporadycznie i ze zmiennym szczęściem aż do 1937 r.


Henryk Dobrzański podczas zawodów hippicznych.

We wrześniu 1929 r. został przeniesiony do 20 Pułku Ułanów w Rzeszowie. Tam też nastąpiła stabilizacja w życiu osobistym mjr. Dobrzańskiego. Na jednym z balów w Dębicy poznał siostrę swego kolegi Zofię Zakrzeńską, którą poślubił 3 czerwca 1930 r. W 1932 r. przyszła na świat jedyna córka Dobrzańskiego, Krystyna. Wiosną 1934 r. po czterech latach służby w Rzeszowie mjr Henryk Dobrzański został skierowany do 2 Pułku Strzelców Konnych w Hrubieszowie na stanowisko kwatermistrza pułku. Stosunki Dobrzańskiego z dowódcą płk. Romualdem Niementowskim układały się niezbyt pomyślnie. W 1936 r. został przeniesiony do Wilna, gdzie objął stanowisko kwatermistrza w 4 Pułku Ułanów Zaniemeńskich. Pod koniec 1938 r. Dobrzański otrzymał przydział na stanowisko dowódcy szwadronu zapasowego 4 pułku ułanów w Wołkowysku. W pierwszych dniach września 1939 r. w ośrodku zapasowym w Białymstoku organizowano Rezerwową Brygadę Kawalerii w skład której wszedł 110 pułk ułanów dowodzony przez ppłk. Jerzego Dąmbrowskiego. Jego zastępcą został mjr Henryk Dobrzański. Po osiągnięciu gotowości bojowej pułk wyruszył do walki kierując sie w stronę Wilna. 17 września w granice Polski wkroczyła Armia Czerwona. Pomimo rozkazu przekroczenia granicy z Litwą i złożenia broni 110 pułk skierował się do Puszczy Augustowskiej, gdzie po utracie w walce z sowietami 3 szwadronu ppłk Dąmbrowski podjął decyzje rozwiązania pułku. Grupa kilkudziesięciu dobrze uzbrojonych żołnierzy ze 110 i 102 pułku pod dowództwem mjr Dobrzańskiego zdecydowała kontynuować marsz na pomoc broniącej się Warszawy. Po dotarciu do miejscowości Krubki pod Warszawą oddział otrzymał informację o kapitualcji stolicy. W majątku Krubki mjr Dobrzański ogłosił żołnierzom swą decyzję nie zdejmowania munduru i przebijania się na Węgry z zamiarem dotarcia do Francji. W pierwszej dekadzie października, po morderczym marszu, oddział nękany przez Niemców dotarł do Gór Świętokrzyskich. W trakcie postoju w gajówce Podgórze leżącej na południowy – zachód od Bodzentyna (ok. 5 – 9 października) major zakomunikował żołnierzom decyzję o pozostaniu w kraju, wierząc, że wiosną 1940 r. ruszy ofensywa aliantów. Tam też przyjął pseudonim Hubal i rozpoczął organizować konspiracyjne placówki oporu tzw. ośrodki bojowe, które w przyszłości miały wystawić gotowego do walki żołnierza. Na postoju w Zychach opracowany został schemat organizacji Okręgu Bojowego Kielce, a także zręby Oddziału Wydzielonego Wojska Polskiego. Przemieszczając się z miejsca na miejsce oddział stale powiększał swoje szeregi, do końca stycznia 1940 roku osiągnął stan ok. 30 ludzi. W lutym 1940 r. podczas dłuższego postoju w Gałkach liczebność oddziału wzrosła do około 320 żołnierzy.

13 marca 1940 r. do Gałek przybył ówczesny Komendant Okręgu Łódzkiego ZWZ – płk. ”Miller” /Leopold Okulicki/ z rozkazem demobilizacji oddziału lub znacznym jego zmniejszeniu. Wobec zaistaniałej sytuacji major Hubal pozostawił wolną rękę swoim podwładnym. Oddział opuścili prawie wszyscy oficerowie oraz część żołnierzy, przechodząc do pracy konspiracyjnej w szeregach Związku Walki Zbrojnej. Przy majorze pozostało około 70 – 80 żołnierzy. Z nadejściem wiosny Niemcy rozpoczęli zakrojoną na szeroką skalę akcję wymierzoną przeciwko polskiemu podziemiu konspiracyjnemu, w tym również przeciwko oddziałowi Hubala. 30 marca 1940 r. pod Huciskiem oraz 1 kwietnia 1940 r. pod Szałasem doszło do zwycięskich potyczek oddziału z przeważającymi siłami wroga. Niemcy po nieudanej akcji, rozpoczęli działania odwetowe wobec ludności cywilnej mordując i paląc wiele wsi na szlaku Oddziału Wydzielonego WP majora Hubala. Dobrzański bardzo mocno przeżył owe pacyfikacje, obwiniając siebie za śmierć setek bezbronnych ludzi. Ale pomimo przygnębienia postanowił działać dalej. Nękany licznymi obławami i zasadzkami, oddział ciągle zmieniał miejsce postoju, unikając z obawy przed represjami, postojów we wsiach oraz gajówkach. Z końcem kwietnia, oddział przeniósł się w lasy spalskie. Przed świtem 30 kwietnia 1940 r. oddział wyminąwszy wieś Anielin, dotarł do sosnowego zagajnika przylegającego do wysokopiennego lasu, gdzie major zarządził postój. Ponieważ wszyscy żołnierze byli przemęczeni nocnym marszem, na warte od strony wsi wystawiony został tylko kpr. Lisiecki („Zemsta”). Tu, rankiem 30 kwietnia 1940 r. mjr Henryk Dobrzański Hubal wsiadając na swego konia został ostrzelany z broni maszynowej, a jedna z kul przeszyła jego pierś. Wraz z nim poległ jego luzak kpr. Antoni Kossowski („Ryś”) oraz koń majora „Demon”.


Śmierć mjr. Henryka Dobrzańskiego "Hubala". Żołnierze 372 dywizji Wehrmachtu, biorący udział w likwidacji oddziału, pozują do zdjęcia przy zwłokach Majora.

Odznaczenia:

- Krzyż Wielki Orderu Odrodzenia Polski /pośmiertnie/
- Krzyż Virtuti Militari IV klasy /pośmiertnie/
- Krzyż Virtuti Militari V klasy Nr 3822
- Krzyż Niepodległości
- Krzyż Walecznych 4-krotnie
- Medal za wojnę 1918-1921
- Medal 10-lecia Odzyskania Niepodległości

Odznaki pamiątkowe:

- Odznaka pamiątkowa II Brygady Legionów Polskich
- Odznaka pamiątkowa 2 Pułku Ułanów Legionów Polskich
- Odznaka pamiątkowa Komendy Legionów Polskich
- Odznaka pamiątkowa za niewolę węgierską „Huszt”
- Odznaka honorowa „Orlęta”
- Odznaka pamiątkowa „Gwiazda Przemyśla"
- Odznaka pamiątkowa Krzyż Obrońców Kresów Wschodnich

WIĘCEJ INFORMACJI:

http://www.majorhubal.pl/...sja_rozszerzona

http://www.jaslo.pl/Miast...brzanski_Henryk

wborzecki@gmail.com - Pon Lip 15, 2013 21:28

ŻENADA http://wpolityce.pl/depes...polskiego-rzadu
wborzecki@gmail.com - Czw Sie 01, 2013 22:00

POWSTANIE WARSZAWSKIE I ROLA SOWIETÓW http://naszeblogi.pl/40079-warszawska-prowokacja
Masahiko - Wto Sie 06, 2013 01:00

Powstanie warszawskie - http://geopolityka.net/zbrodnia-i-mit/
Kazek G f H - Sro Sie 07, 2013 15:39

Dyskusja na temat Powstania Warszawskiego (a może bitwy o Warszawę ? ) zdecydowanie jest potrzebna. Zakończyło się klęską, i ogromną masakrą ludności cywilnej, nie mówiąc już o zniszczeniach Warszawy...

Z mojego punktu widzenia, ja nie przychodzę świętować samego faktu wybuchu jakiegokolwiek polskiego powstania narodowego, które zakończyło się klęską. Przychodzę na uroczystości oddać hołd tym którzy walczyli, którzy trzymali broń w ręce, nie politykom i ludziom odpowiedzialnym za wyższe decyzje odnośnie podjęcia działań zbrojnych w danym okresie okupacji czy to niemieckiej, czy rosyjskiej, czy sowieckiej.

Co do samego Powstania Warszawskiego (piszę z dużej litery, wbrew autorowi powyższego artykułu). Konsekwencje jego wybuchu znamy. Uważam że wobec nich, wobec tych wszystkich strat (przede wszystkim ludzi ) okazało się ono złą decyzją. W wymiarze politycznym również poniosło klęskę. Jednak ono wybuchło, mimo wcześniejszych kalkulacji, mimo wcześniejszej wiedzy na temat pewnych rozstrzygnięć politycznych wobec Polski (Teheran 1943), mimo niesprzyjających polskiej niepodległości ówczesnych wydarzeń na arenie wojennej Europy (kolejne opanowywanie polskich ziem przez sowietów). Ale jednak wybuchło.

Kalkulacji i opinii na ten temat jest bardzo dużo, czasami ciężko się w tym wszystkim połapać. Jedni uważają za decyzję o wybuchu powstania za akt kolaboracji z sowietami, drudzy za zdradę, trzeci za katastrofę i za zupełnie nie uzasadnioną, czwarci za dobrą i potrzebną itp itd.

Moim zdaniem zdecydowanie trzeba przyjąć fakt klęski powstania, i uznania decyzji o jego wybuchu pod względem politycznym i militarnym za decyzję złą, która została okupiona blisko 200 tys. ofiarami. Jednak istnieje inny wymiar tych wydarzeń. Chęć dokopania Niemcom po 5 latach okupacji i całemu wyrządzonemu złu. Na te parę dni na początku powstania Polska była wolna.Ludzie poczuli się wolni. Do dziś na pytanie czy wielu z tych którzy przeżyli, poszli by drugi raz, odpowiadają że tak, mimo tego co przeżyli i mimo świadomości jakie miało konsekwencje powstanie...

Uważam że wyciągnęliśmy wnioski z Powstania Warszawskiego. Może być tego przykładem nawet działalność Solidarności, choć to zupełnie inne czasy i inne podłoże polityczne i zupełnie inny wymiar doznawanych krzywd. Ale wnioski zostały wyciągnięte, żeby nie porywać się na wojnę, bo zginie elita - nie poszli na nią, to władza sama ich zlikwidowała. Bez wybuchu Powstania Warszawskiego też tak mogło się zdarzyć, ale to już gdybanie co by było gdyby...

Nie uważam że noszenie rzeczy z symbolami powstania jest złe. Przeciwnie. Buduje pamięć o tamtych wydarzeniach, o heroiczności powstańców i ich ofierze. I właśnie ta ofiara jest lekcją dla przyszłych pokoleń.

Kazek G f H - Nie Wrz 01, 2013 09:04

1 Września 1939. Wojska Niemieckie i Słowackie najeżdżają Polskę.

https://www.youtube.com/watch?v=3wHOduShfvQ

https://www.youtube.com/watch?v=VrwWakPLKgw

wborzecki@gmail.com - Wto Wrz 10, 2013 19:47

OBRONA WIZNY http://niepoprawni.pl/blog/425/obrona-wizny-0
Bianconeri - Wto Wrz 17, 2013 18:16

Ciekawe

http://wiadomosci.onet.pl...ki-zachod/582lf

Kazek G f H - Nie Paź 20, 2013 12:29

Kolejna zbiorowa mogiła odnaleziona we Włodzimierzu Wołyńskim. Szczątki nawet 300 osób, prawdopodobnie polskich policjantów i wojskowych zamordowanych przez NKWD w 1940 lub 1941 r. zostały odnalezione przez polskich badaczy podczas prac ekshumacyjnych trwających we Włodzimierzu Wołyńskim na Ukrainie.

http://wiadomosci.onet.pl...wolynskim/1b9jv

Kazek G f H - Czw Lis 21, 2013 11:46

21 LISTOPADA 1939 r.

- Niemcy przekazali Słowacji 700 km² polskich terenów nadgranicznych.

Trzecia okupacja powrześniowa. Losy polskich jeńców i polskiej ziemi pod władzą słowacką.

http://www.konflikty.pl/a...a_slowacka.html

Udany podbój Polski wzmocnił wiarę Słowaków w rację proniemieckiej polityki prezydenta (od 6 października 1939 roku), księdza Jozefa Tiso. Dla nieznacznej części polskiego społeczeństwa nadszedł czas słowackiego władztwa.

Powrześniowa nagroda
Nadrzędnym celem słowackiego uczestnictwa w wojnie z Polską była chęć odzyskania zagarniętych przez Polaków w 1938 roku spornych terytoriów na terenie Spiszu i Orawy. Mimo iż z początkiem kampanii wojska słowackie umocniły się na obszarze Spiszu Zamagurskiego, Orawy i Tatr Jaworzyńskich, na ostateczną decyzję w sprawie przynależności interesujących Słowaków terenów trzeba było poczekać na decyzję Hitlera.

Przywódca Niemiec postanowił wynagrodzić udział w wojnie słowackiego satelity i utwierdzić reżim Tisy. Wobec rządu słowackiego żądał spełnienia jedynie dwóch postulatów – spokoju i stabilności w polityce wewnętrznej i całkowitego oddania w sprawach międzynarodowych.

Decyzje o przynależności państwowej terenów spornych między byłym państwem polskim a Słowacją podjęto 21 listopada 1939 podczas berlińskiej konferencji ministra spraw zagranicznych Rzeszy Joachima von Ribbentropa i ambasadora nadzwyczajnego i ministra pełnomocnego Republiki Słowackiej Matusa Černáka. Za pozwoleniem najwyższych czynników politycznych zawarto umowę dwustronną w sprawie korekty granic. Słowacy otrzymali 220 km2 zajętego rok wcześniej obszaru północnej Orawy i Spiszu oraz 532 km2 ziem rdzennie polskich – łącznie 752 km2.

Otrzymane ziemie, bezspornie uważane za polskie, wywołały zaskoczenie u samego przywódcy republiki, który w przypływie szczerości przyznał, iż „tam nie mieszkają Słowacy, a tamta okolica nigdy nie należała do Słowacji”.

Okupacja po słowacku
Już po zajęciu spornych terytoriów Słowacy samowolnie rozpoczęli tworzenie własnej administracji. W ramach przywracania „ziem odzyskanych” do macierzy utworzono szereg urzędów i pocztę.
Niemniej pierwszy okres słowackiej okupacji był całkiem znośny dla Polaków – nie dochodziło do prześladowań na tle narodowościowym. Stan ten trwał do czasu podpisania umowy Ribbentrop- Černák.

Jeszcze przed ratyfikacją zawartych postanowień rozpoczęto proces słowakizacji nabytych obszarów. Dla władz centralnych w Bratysławie priorytetowym zadaniem była likwidacja oznak polskości otrzymanych ziem. Należało przy pomocy wszelkich instrumentów zerwać stosunki z resztą podzielonego między Niemcy i ZSRR kraju.

Administracja państwowa przy pomocy armii i Gwardii Hlinki rozpoczęła ograniczanie praw ludności polskiej, cygańskiej i żydowskiej. Usuwano polskie napisy z nazw ulic i z budynków publicznych, a język polski został ograniczony do życia prywatnego. Za używanie go w szkołach, urzędach i innych budynkach publicznych groziły surowe kary. Polaków dymisjonowano z lokalnej administracji, młodzież pozbawiono dostępu do edukacji. Szykanami najbardziej zagrożeni byli przedstawiciele lokalnej inteligencji polskiej, którzy mieli olbrzymi wkład w kształtowaniu świadomości narodowej polskich górali. Pod koniec roku części jej przedstawicieli nakazano opuścić zajęte obszary. Dotyczyło to głównie nauczycieli i urzędników.

Mimo klerykalnego charakteru słowackiego ustroju szczególnie silnie prześladowano polski Kościół katolicki, widząc w nim ostoję polskości. Ze szczególną energią i determinacją okazywaną dziełu depolonizacji Spiszu i Orawy działał specjalnie powołany komisarz dla ziem odzyskanych – ksiądz Alojz Miškovici. Z jego polecenia nakazano niszczyć wszelkie oznaki polskości w wystroju świątyń, a część polskich duchownych „zesłano” do parafii w głąb słowackiej ziemi. Z nakazu komisarza nakazano również rekwizycję, a później spalenie polskich modlitewników i książeczek do nabożeństwa. Na nic się zdały protesty polskiego duchowieństwa docierające aż do Watykanu. Ksiądz Tiso nic sobie nie robił z nakazów Stolicy Apostolskiej, której przecież z racji posługi kapłańskiej winny był posłuszeństwo. Jak się okazuje, miłość do polityki wzięła górę nad miłością do bliźniego.

Z mniejszą lub większą intensywnością żandarmeria i bojówki gwardii poszukiwały Polaków przedzierających się na Węgry. Pojmanych kurierów polskich organizacji niepodległościowych najczęściej oddawano w ręce Gestapo. Z czasem wspomniane formacje uczestniczyły w wywózce do obozów zagłady miejscowych Żydów i Cyganów, którzy od wieków zamieszkiwali Spisz i Orawę.

LOS POLSKIEGO JEŃCA

Los polskiego jeńca
Zgodnie z rozkazem Dowództwa Armii Polowej „Bernolák” z 30 sierpnia 1939 roku każde z trzech słowackich dywizyjnych zgrupowań piechoty miało zorganizować po jednym punkcie zbornym dla jeńców wojennych jak i dla uchodźców. W praktyce zgrupowanie „Jánošik” miało wspólny punkt zborny ze zgrupowaniem „Škultéty”. Kolejne partie osób miano odsyłać do specjalnie powstałego dla spodziewanych jeńców obozu na terenie poligonu w Oremov laz w pobliżu Lešti. Zadaniem pilnowania jeńców obarczono członków Gwardii Hlinki. Za jeńców wojennych uznawano żołnierzy formacji wojskowych, a z czasem i uciekinierów z obozów internowania na Węgrzech i Rumunii.

W kampanii polskiej w ręce Słowaków oddało się tysiąc trzystu pięćdziesięciu polskich żołnierzy wojska i korpusu ochrony pogranicza. Pierwsi Polacy z Batalionu KOP-u „Żatyń” i 1. Pułku Strzelców Podhalańskich oddali się w niewolę już 1 września, ostatnich złapano 22 września. Żołnierzom odbierano broń i dokumenty służbowe, pozostawiając rzeczy osobiste i maski przeciwgazowe. Kategorycznie zabroniono stosowania wobec przemocy fizycznej i psychicznej.

Pierwsza partia trzydziestu sześciu jeńców dotarła do docelowego obozu już 6 września. Przetrzymywani w obozie żołnierze mieli zapewnione odpowiednie wyżywienie oraz opiekę medyczną i duszpasterską.Komendantura starała się za pośrednictwem Słowackiego Czerwonego Krzyża zawiadamiać rodziny przetrzymywanych o miejscu ich pobytu, jednakże wobec oporów ze strony niemieckiej i sowieckiej akcja ta miała niewielką efektywność.

Z czasem do strefy słowackiej zaczęli napływać nowi uciekinierzy. Władze słowackiej po przesłuchaniu najczęściej przekazywały nieszczęśników w ręce Gestapo.

Od połowy października rozpoczęły się pojedyncze ucieczki jeńców. Nie topniała jednak liczba osób zamkniętych w obozie, gdyż na miejsce szczęśliwców trafiali ci, do których los się nie uśmiechnął.
Z czasem polscy jeńcy zaczęli ciążyć Słowakom, którzy najchętniej już w listopadzie rozpuściliby wszystkich do domów, jednakże przeciwstawili się temu Niemcy.

Z miesiąca na miesiąc zaczęła podupadać dyscyplina w obozie. Przetrzymywani coraz śmielej decydowali się na ucieczkę, która jednak czasami kończyła się tragicznie. Między grudniem 1939 a styczniem 1940 roku podczas prób ucieczki zastrzelono czterech polskich jeńców: sierżanta Faustyna Rykaczewskiego (67. Pułk Piechoty), sierżanta Konrada Balcerka (2. Pułk Strzelców Podhalańskich), sierżanta Augustyna Bąka (1. Pułk Artylerii Motorowej) i szeregowego Bolesława Ścisło (5 Batalion Pancerny). Wszystkich pochowano Senchradzie.

Z nowym rokiem Słowacy postanowili rozwiązać problem ciążących im jeńców. Na terenie obozu wciąż przebywało 1084 osoby, zarówno jeńcy, jak i internowani uciekinierzy. Dodatkowo sto dwadzieścia pięć osób przebywało w Trnavie, gdzie pracowało w lokalnym przemyśle. Łącznie na początku 1940 roku przebywało tam 1209 osób, z tym że wciąż była to liczba dość płynna.

24 stycznia 1940 roku poselstwo słowackie w Moskwie przedłożyło władzom ZSRR spis jeńców pochodzących z ziem zajętych przez Armię Czerwoną, wyrażając chęć natychmiastowego ich przekazania. W podobnym stylu zwrócono się do rządu litewskiego. Słowacy nie doczekali się żadnej odpowiedzi.

W lutym przekazano stronie niemieckiej na przejściu granicznym w Suchej Horze czternastu polskich jeńców narodowości niemieckiej.

Zniecierpliwieni Słowacy rozpoczęli usilne starania o przejęcie przez stronę niemiecką, ciążących im Polaków. W końcu Niemcy zdecydowali o przeniesieniu Polaków z Oremov laz do Stalagu VIII B w Lamsdorfie (Łambinowicach). Akcja deportowania rozpoczęła się już pod koniec lutego, gdy na stacji kolejowej Pliešovce niemiecki oddział eskortujący pod dowództwem porucznika Schlachty odebrał transport 947 jeńców. Ich pierwszym miejscem postoju były Cadce, gdzie po zewidencjonowaniu wydzielono grupę stu czterdziestu osób uznanych za członków narodu niemieckiego; uwolniono jednak zaledwie trzy osoby. Pozostali wyruszyli do Lamsdorfu, skąd większość (896 osób) po tygodniu przerzucono do Stalagu XII A Limburgu.

W Oremov laz pozostało stu siedmiu jeńców, urodzonych na ziemiach zagarniętych przez Sowietów. Tą grupę skierowano do pracy w Trnavie, zaś dotąd tam zatrudnionych przeniesiono do Ziliny. Zmiana pobytu miejsca pobytu i zamieszanie organizacyjne pozwolił na ucieczkę trzydziestu czterech przetrzymywanych Polaków. W obawie przed kompromitacją osób odpowiedzialnych za ochronę jeńców zatajono fakt ucieczki.

Władze słowackie postanowiły ponowić propozycję przekazania polskich jeńców stronie radzieckiej. Z początkiem marca do władz Kremla przekazano raz jeszcze spis stu siedmiu jeńców z ziem polskich anektowanych przez ZSRR. Jednak poselstwo słowackie w Moskwie nie było informowane o ucieczkach więźniów.

16 kwietnia Ławrientij Beria zwrócił się do Józefa Stalina o rozpatrzenie kwestii polskich jeńców oferowanych Moskwie przez Bratysławę. Nie otrzymał żadnych instrukcji. W międzyczasie dochodziło do kolejnych ucieczek. Z Trnavy uciekło czterdziestu jeden zatrudnionych Polaków.

Słowacy nie ustępowali, chcąc jak najszybciej pozbyć się polskiego problemu. Raz za razem oferowali wykaz polskich jeńców z terenów przynależnych do ZSRR. W sierpniu było to już tylko czterdzieści jeden pozycji.

W lutym 1941 roku Ludowy Komisariat Spraw Zagranicznych ustąpił i zgodził się na przyjęcie dziewiętnastu Polaków. 25 marca Rudolf Striezenec, dyplomata ambasady słowackiej w Berlinie dostarczył do Brześcia Litewskiego uzgodnione dziewiętnaście osób, z tym że ich nazwiska nie zgadzały się z przedstawionym stronie radzieckiej spisem. Konsternacja jaka wynikła z tej niepoważnej sytuacji, raz na zawsze uniemożliwiła stronie słowackiej wydalenie Polaków do Związku Radzieckiego. Niefortunna grupa znalazła się na kwarantannie w obozie w Dolnỳm Kubinie. Jak się okazało, rzeczywiście nikt z całej dziewiętnastki nie pochodził ze wschodniej ściany Polski.

Od marca na terenie Republiki Słowackiej znajdowały się dwie grupy jeńców z Polski. Pierwsza, tak zwana radziecka z Trnavy (41-osobowa), zatrudniona była w obozie Kamenica nad Cirochą. Druga, określana mianem niemieckiej, liczyła piętnaście osób, które czasowo pozostało w Dolnỳm Kubinie.

Wojna niemiecko-radziecka, do której przyłączyła się również Słowacjab, definitywnie zamroziła sprawę przekazania przetrzymywanych Polaków władzy radzieckiej. Ostatni Polacy, którzy nie zdołali uciec z niewoli, zostali przekazani Niemcom w 1942 roku.

gogo1910 - Czw Lis 28, 2013 10:26

http://wpolityce.pl/artyk...oddzialu-bartka
wborzecki@gmail.com - Pon Gru 09, 2013 22:49

http://wpolityce.pl/wydar...kich-ofiar-nkwd
wborzecki@gmail.com - Czw Gru 26, 2013 09:39

http://wpolityce.pl/wydar...gen-sikorskiego
Dziekan - Pią Gru 27, 2013 21:38

http://www.kinomaniak.tv/film/Baczynski/58313 po przebrnieciu przez kilka reklam polecam dokument o Baczyńskim
Bianconeri - Pon Gru 30, 2013 16:49

http://historia.wp.pl/tit...,wiadomosc.html
Kazek G f H - Pią Sty 03, 2014 20:35

28 lat temu, 3 stycznia 1986 roku zmarł Jan Zumbach - podpułkownik dyplomowany pilot Wojska Polskiego, as myśliwski, dowódca dywizjonu 303.



Jan Zumbach urodził się 15 kwietnia 1915 r. w Ursynowie, który był wówczas wioską na obrzeżach Warszawy (rodzice Eugeniusz i Halina z domu Gorzechowska). Nazwisko zawdzięczał szwajcarskiemu pochodzeniu - jego dziadkowie ze strony ojca pod koniec XIX wieku wyemigrowali do Polski i zamieszkali pod Warszawą. W 1922 r. Zumbachowie przeprowadzili się na Pomorze, do Bobrowa koło Brodnicy. Tam też Jan pobierał nauki od prywatnego nauczyciela, które były odpowiednikiem wykształcenia w szkole powszechnej. Dalej uczył się w Państwowym Gimnazjum Męskim w Brodnicy oraz Gimnazjum Polskim im. Marszałka Stanisława Małachowskiego w Płocku, w którym 1935 r. zdał maturę. Po niej przeszedł szkolenie rekruckie na dywizyjnym kursie podchorążych rezerwy piechoty przy 27 pułku piechoty w Częstochowie. Na początku 1936 r. został przyjęty do Szkoły Podchorążych Lotnictwa w Dęblinie. 15 października 1938 r. został promowany na podporucznika ze specjalnością pilota myśliwskiego.

Zumbach przydzielony został do 111 eskadry myśliwskiej. 21 maja 1939 r. ze swoją jednostką odleciał do Brześcia nad Bugiem, gdzie odbył pięciodniowe ćwiczenia - szkołę ognia. Podczas lądowania w drodze powrotnej, 26 maja w Warszawie, rozbił się na P.11 - podwoziem zahaczył o stojący na lotnisku samochód i przekoziołkował parokrotnie. Zakończyło się to dlań złamaniem lewej nogi w kilku miejscach i utratą przytomności. W szpitalu "poskładano" nogę, założono gips, po którego ściągnięciu Zumbach wyjechał na rekonwalescencję do Zaleszczyk, uzdrowiska niedaleko granicy z Rumunią. Tam zastał go wybuch wojny. We wrześniu próbował odnaleźć swoją eskadrę, jednak po dotarciu do Warszawy zawrócił i 17 września przeszedł do Rumunii. Przez Bukareszt dojechał do rybackiego portu Bałczik nad Morzem Czarnym, skąd na pokładzie greckiego statku "Aghios Nikolaos", 15 października 1939 r., odpłynął do Bejrutu. Tam przesiadł się na francuski "Ville de Strasbourg", którym 29 października dotarł do Marsylii. Zakwaterowany został początkowo w Salon, potem w Lyon-Bron. Przeszkolił się na MS-406 i oczekiwał na przydział do polskiej jednostki myśliwskiej. W połowie maja 1940 r. został włączony w skład klucza kominowego mjr. Zdzisława Krasnodębskiego, z którym wyruszył do Chateaudun. Z lotniska tego Polacy nie startowali ani razu, zaś 21 maja klucz przesunięto do Zgrupowania Kluczy Obronnych Etampes. Zumbach na różnych typach myśliwców brał udział w patrolach, m.in. 3 czerwca z plut. Stanisławem Karubinem atakował zgrupowanie He 111. 15 czerwca otrzymał rozkaz stworzenia klucza myśliwskiego - dostał do dyspozycji francuskich pilotów oraz cztery myśliwce Arsenal VG-33 i udał się do Clermont. Tam rozkazano mu, by skierował się do Bordeaux. Z tego właśnie lotniska wykonał ostatni lot bojowy we Francji, 17 czerwca. Ponieważ francuski dowódca skonfiskował mu samolot, postanowił przedostać się do Anglii statkiem - 19 czerwca wsiadł na pokład "Kmicica", który parę dni potem zawinął do Plymouth.

Znalazł się w pierwszym składzie formowanego w Northolt 303 Dywizjonu Myśliwskiego im. Tadeusza Kościuszki. Przeszkolił się na Hurricane'ach i od początku września latał bojowo. 7 września zanotował pierwszy sukces, podwójne zestrzelenie Do 215. Dwa dni później stoczył walkę z kilkoma Bf 109 z osłony wyprawy bombowej i zestrzelił jednego Messerschmitta na pewno, drugiego prawdopodobnie (Niemiec uciekł w chmury). 11 września, podczas wielkiej bitwy powietrznej z Do 215, He 111 i ich eskortą, zniszczył jednego Bf 109. Po jednym Messerschmitcie zestrzeliwał również 15, 26 i 27 września, a 26 września zniszczył ponadto He 111. Ogółem, w czasie bitwy o Anglię zanotował na swym koncie 7 samolotów niemieckich na pewno i jeden prawdopodobnie.

2 lipca 1941 r. w czasie eskorty Blenheimów nad Lille zestrzelił dwa Bf 109, w tym jednego prawdopodobnie. 13 października 1941 r., także eskortując Blenheimy nad Francję, odłączył się od formacji i zaatakował zauważoną parę Bf 109, w przelocie zapalając jednego z Niemców. Drugi Messerschmitt znurkował i odleciał w głąb Francji. Zumbach skierował się w stronę Anglii, by dołączyć do swoich, nad Kanałem La Manche został jednak zaatakowany przez dwa Bf 109 i trzy myśliwce z silnikiem gwiazdowym - Fw 190 (rozpoznał je jako Curtiss Hawk). W wyniku walki uszkodził jedną z maszyn wroga, która ciągnąc czarny warkocz dymu zawróciła do Francji. Samemu na postrzelanym Spitfirze dociągajął do Anglii i lądował na lotnisku w West Malling. 24 października 1941 r. po raz kolejny walcząc z Messerschmittami i Focke-Wulfami w rejonie przylądka Cap Gris Nez zestrzelił na pewno Bf 109.

4 grudnia 1941 r. odszedł na odpoczynek do 58 OTU w Grangemouth. Do dywizjonu wrócił 20 marca 1942 r. i został dowódcą eskadry "A". 27 kwietnia 1942 r. w okolicach Lille stoczył krótką walkę z Focke-Wulfami. Jedna z maszyn trafiona przez Polaka przeszła w korkociąg i poszła w dół. Ponieważ nie widziano końca niemieckiego samolotu, Zumbachowi przyznano prawdopodobne zestrzelenie. 18 maja 1942 r. objął po kpt. Walerym Żaku dowództwo "Kościuszkowców". 19 sierpnia 1942 r., w dniu desantu pod Dieppe, zestrzelił na pewno Fw 190 (samodzielnie) oraz He 111 (wspólnie z dwójką pilotów), zgłosił także prawdopodobne zestrzelenie kolejnego Focke-Wulfa. 1 grudnia 1942 r. odszedł na odpoczynek jako oficer łącznikowy do sztabu 9 Grupy Myśliwskiej. W okresie od 15 kwietnia 1943 r. do 16 stycznia 1944 r. był słuchaczem kursu w Wyższej Szkole Lotniczej w Eddleton w Szkocji. 15 lutego 1944 r. objął dowództwo 3 Skrzydła Myśliwskiego, w skład którego wówczas wchodził de facto jeden dywizjon - 316. Funkcję tę pełnił do 14 czerwca 1944 r., a od 2 sierpnia 1944 r. był dowódcą 133 Skrzydła Myśliwskiego (dywizjony 306, 315 i norweski 129 squadron). 25 września 1944 r. nad Arnhem zestrzelił prawdopodobnie jednego Fw 190. 29 stycznia 1945 r. został przeniesiony do sztabu 84 Grupy Myśliwskiej, której podlegało m.in. 131 Skrzydło Myśliwskie. Wieczorem 7 kwietnia 1945 r., podczas powrotu z lotniska polowego, zabłądził i swym sztabowym Austerem przeleciał linię frontu. Z braku paliwa lądował przymusowo w przygodnym terenie i został wzięty do niewoli. Do końca wojny pozostawał pod strażą żołnierzy Kriegsmarine na holenderskiej wyspie Terschelling. Po kapitulacji Niemiec otrzymał przydział do Blackpool. Do rozwiązania Polskich Sił Powietrznych nie miał przydziału do polskich dywizjonów.

Jan Zumbach odznaczony był Krzyżem Srebrnym Orderu Wojennego Virtuti Militari (nr 8825), czterokrotnie Krzyżem Walecznych i dwukrotnie Distinguished Flying Cross (pierwszy raz to odznaczenie odebrał 15 grudnia 1940 r. jako jeden z pięciu pierwszych Polaków). Zasłynął również jako posiadacz niezwykłych samolotów: od wiosny 1942 r. na jego Spitfire'ach pojawiały się zawsze: godło osobiste - Kaczor Donald (w różnych wersjach), krzyże (oznaczające zwycięstwa powietrzne), szachownica i godło "kościuszkowskie", a po objęciu przezeń godności Squadron Leadera - także czerwono-niebieski proporczyk. Później, w 1944 r., na jego Mustangu III znalazły się litery indywidualne "JZ" i krzyże - już bez Kaczora.

W październiku 1946 r. Zumbach zdemobilizował się jako polski major i brytyjski Squadron Leader i wyjechał do Szwajcarii, jako jej obywatel Jean Zumbach. Na początku 1947 r. założył przedsiębiorstwo Flyaway Ltd., które zajmowało się transportem powietrznym. Z czasem firma stała się przykrywką dla przemytniczej działalności Zumbacha - szmuglował on m.in. zegarki szwajcarskie do Anglii, złoto do Palestyny, papierosy do Włoch. Przemyt nie przyniósł Zumbachowi oczekiwanych zysków, okradli go wspólnicy, musiał także parokrotnie płacić grzywnę za nielegalny przewóz towarów. W 1955 r. otworzył w Paryżu dyskotekę. Na początku 1962 r. dał się zwerbować jako najemnik do wojsk afrykańskiej prowincji Katangi, która poprzez wojnę domową dążyła do secesji od Konga. Do końca wojny latał bojowo na przestarzałych maszynach cywilnych i treningowych, bombardując i ostrzeliwując kongijskie oddziały. Parokrotnie napotykał w powietrzu myśliwce ONZ Saab F-22, ze szwedzkimi pilotami, jednak odrzutowce nie atakowały go. Po klęsce wojsk Katangi wrócił do Francji i zajął się prowadzeniem restauracji. W 1967 r. ponownie wyjechał do Afryki, tym razem do Biafry, prowincji Nigerii żądającej niezależności. Przez około rok latał w jej skromnych siłach powietrznych, składających się (jak poprzednio w Katandze) z przestarzałych samolotów niebojowych, po czym wrócił do Francji i znów zajął się statecznym biznesem w branży gastronomiczno-rozrywkowej. Na przełomie lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych spisał książkę wspomnieniową, która ukazała się w czterech językach: niemieckim, francuskim, angielskim i polskim ("Ostatnia walka", 2000 r.).

Jan Zumbach zmarł 3 stycznia 1986 r. we Francji, w wieku 70 lat. Jego prochy przewieziono do Polski i złożono na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach w Warszawie.

http://www.polishairforce.pl/zumbach.html

sline22 - Pon Sty 27, 2014 20:28

super forum, które zawiera wszystko co chcemy :) a o 2 wojnie światowej można doinformować się :)
Bianconeri - Sro Sty 29, 2014 21:04

http://www.kresy.pl/kreso...ali-bezbronnych

Cytat:
Od zbrodni popełnionej przez sowieckich i żydowskich „partyzantów” w Koniuchach, na obrzeżu Puszczy Rudnickiej, mija właśnie 70 lat. Śledztwo w tej sprawie, po interwencjach Kongresu Polonii Kanadyjskiej i załączeniu licznych dowodów, toczy się już prawie 13 lat.


Kaźmirz słyszałeś coś o tym wcześniej? Bo ja nic.

Pewnie niePOprawne POlitycznie bo to przecież ci najbiedniejsi z jednej a najwspanialsi i najdzielniejsi z drugiej ...

Kazek G f H - Czw Sty 30, 2014 12:34

Tak czytałem o tym kiedyś. Koniuchy, Naliboki.... Wiele jest takich wydarzeń. W książce Leszka Żebrowskiego "Mity przeciwko Polsce" jest bardzo dużo napisane na temat przemilczanych zbrodni żydowsko-sowieckich band na polskiej ludności cywilnej.
wborzecki@gmail.com - Czw Sty 30, 2014 19:07

Jarek tu masz więcej http://www.deportacje.eu/...id=31&Itemid=28
wborzecki@gmail.com - Sro Lut 05, 2014 22:48

TADEUSZ PŁUŻAŃSKI PRZYPOMINA O KONIUCHACH http://wpolityce.pl/wydar...eprasza-polakow
Kumy chyba nas czytają nie tylko w N>S ;-)

Bianconeri - Nie Lut 09, 2014 09:42

wborzecki@gmail.com napisał/a:
Jarek tu masz więcej http://www.deportacje.eu/...id=31&Itemid=28


A tu jeszcze więcej http://www.kresy.pl/kreso...ali-bezbronnych

Bianconeri - Nie Lut 09, 2014 20:51

http://wiadomosci.wp.pl/k...,wiadomosc.html
Bianconeri - Sob Lut 15, 2014 09:01

http://historia.wp.pl/tit...,wiadomosc.html
Kazek G f H - Nie Mar 30, 2014 18:04

Jan Łożański ps. „Orzeł”, „Jan Madejski”.

Kawałek Tadka z najnowszej płyty "Niewygodna Prawda II" o Janie Łożańskim.

https://www.youtube.com/w...e&v=Qm3hyAd5GoM



Jan Łożański przyszedł na świat 4 II 1912 r. w Zarszynie koło Sanoka. Był sportowcem aktywnie uprawiającym wiele dyscyplin min. boks, siatkówkę, narciarstwo, lekkoatletykę. W szczególności jednak upodobał sobie grę w piłkę nożną, którą uprawiał w Wojskowym Klubie Sportowym (WKS) „Korona” Sambor, grając w nim na pozycji bramkarza. Ponadto w 1937 r. zdobył tytuł mistrza w wieloboju okręgu wojskowego oraz drugie miejsce w plebiscycie na najlepszego piłkarza regionu samborskiego. Będąc piłkarzem WKS-u, jednocześnie był zawodowym wojskowym w plutonie przeciwpancernym 6 pułku strzelców podhalańskich (6 psp) w Samborze. Końcem sierpnia 1939 r. po ogłoszeniu mobilizacji otrzymał przydział na stanowisko dowódcy pocztu pierwszego batalionu 6 psp, którym dowodził kpt. Aleksander Ziółkowski. We wrześniu 1939 r. 6 psp wchodził w skład 22 Dywizji Piechoty Górskiej walczącej w ramach Armii „Kraków”, a od 6 IX w Armii „Małopolska”. Na początku września Łożański został odznaczony Krzyżem Walecznych po zwycięskiej potyczce swojego oddziały z niemieckimi oddziałami pancernymi w rejonie wsi Racławice koło Olkusza. Pod naporem Wehrmachtu od 4 IX oddział 6 psp wycofał się w rejon Pińczowa i Miechowa, dwa dni później 8 IX w rejon Stopnicy koło Szczucina. O świcie 9 IX W okolicach wsi Bronina i Owczary oddział został rozbity, a ocalali z walk żołnierze dostali się do niewoli niemieckiej (również Łożański). W chwili wymarszu polskich jeńców w kierunku Kielc, wraz z kilkoma kolegami z plutonu podjął się udanej ucieczki z tymczasowego obozu, który znajdował się w kościele Chmielniku. Następnie udał się w drogę do rodzinnego Zarszyna. Po drodze w okolicach Buska-Zdroju został aresztowany, i znów trafił do obozu jenieckiego z którego ponownie udało mu się zbiec i udanie powrócić do rodzinnego Zarszyna. Po dotarciu informacji o formującej się polskie armii we Francji, 14 XII 1939 r. wraz z kolegami; Józefem Strengerem i Janem Nowakiem postanowił przedostać się przez „zielona granice” najpierw na Węgry, a później do Francji. 15 XII 1939 r. przekroczył węgierską granicę w rejonie wsi Zwała, następnie zameldował się w węgierskiej placówce straży granicznej skąd został przewieziony do Budapesztu i umieszczeni w obozie przejściowym w budapesztańskiej „Cytadeli”. Po przewiezieniu do cywilnego obozu w Egerze, spotkał tam Łożański zastępcę dowódcy 6 psp ppłk Mieczysława Pretscha. Podczas pobytu w Egerze Łożański podejmował się różnych prac, rozpoczął naukę języka węgierskiego i zaprzyjaźnił się z wieloma Węgrami. Również w miejscowym klubie sportowym trenował boks, wziął nawet udział w turnieju bokserskim który zakończył się jego triumfem. Pokonał w finale lokalną sławę o nazwisku Kovacz. Łożański wraz z Nowakiem i Strengerem wciąż wyczekiwali na przedostanie się do armii polskiej we Francji. Po długim oczekiwaniu wyjazd do Francji miał nastąpić 4 II 1940 r. Tuż przed wyjazdem cała trójka odbyła spotkanie ze wspomnianym ppłk. Pretschem w którym również uczestniczył przedstawiciel polskiego attachatu wojskowego w Budapeszcie. Podczas rozmów padła propozycja, aby cała trójka została jednak na Węgrzech i zaangażowała się w służbę kurierską. Po kilku dniach Łożański wraz z Nowakiem postanowili przyjąć tą propozycję. Na przełomie lutego i marca 1940 r. wyjechali do Budapesztu gdzie zostali zaprzysiężeni jako kurierzy wojskowej placówki Bazy Łącznikowo – Wywiadowczej o krypt. „Romek”. Odbyli odpowiednie szkolenia przygotowujące do służby kurierskiej oraz przybrali pseudonimy: Jan Łożański ps. „Orzeł”, Jan Nowak „Strzelec”. Niedługo po zakończeniu kursu, „Orzeł” wyruszył po raz pierwszy na tatrzański szlak przerzutowo-kuriersko-łącznościowy z zadaniem przeniesienia znacznej sumy pieniędzy do Warszawy. Towarzyszył mu kurier o ps. „Kazik” oraz przewodnik o ps. „ Rudek”. Misja zakończyła się ona pomyślnie, i powrócił do Budapesztu, przy okazji zabierając ze sobą z Warszawy trzech kolegów „Kazika”, którzy chcieli przedostać się do Armii we Francji. Po powrocie do Budapesztu Łożański zwrócił się do przełożonych z propozycją zorganizowania nowej trasy przerzutowo-kuriersko-łącznościowej przebiegającej przez jego rodzinne okolice Rymanowa i Zarszyna. Pomysł został rozpatrzony pozytywnie. Po wstępnym ustaleniu trasy, otrzymała ona krypt. „Jaga”. Na jej przetarcie udał się wraz z Janem Nowakiem ps. „Strzelec” oraz Bronisławem Przybylskim ps. „Bronek”, przy okazji zabierając „na łebka” do plecaków po milionie złotych, które należało dostarczyć do Krakowa. Były to pieniądze potrzebne na prace konspiracyjne w kraju. Przez okres dwóch lat na trasie „Jaga” Łożański wykonał czterdzieści pięć kursów do okupowanego kraju i z powrotem, przenosząc m.in. dokumenty, broń, pieniądze oraz niekiedy przeprowadzał ludzi. Każdorazowo wpierw przybywał na Podkarpacie pociągiem z Warszawy, wysiadał na stacji Wróblik Szlachecki, po czym udawał się pieszo trasą aż do Budapesztu. Na jego działalność wpadło gestapo w okupowanym kraju. W wyniku działań gestapo śmierć poniosła siostra Jana Łożańśkiego, represje dotknęły całą jego rodzinę. Mimo to, wciąż dzielnie wykonywał swoją ciężką pracę w imię niepodległej Rzeczypospolitej. W czasie pomiędzy pełnieniem służby kurierskiej, Łożański studiował w Budapeszcie i uprawiał czynnie sport. Po sukcesie w boksie, przyszedł czas na piłkę nożną. W 1942 r. był bramkarzem piłkarskiej drużyny MAFU Budapeszt, a w 1943 r. zdobył akademickie mistrzostwo Węgier. Od jesieni 1943 r. przez sześć miesięcy przebywał na Węgrzech w sanatorium, gdzie leczył chorobę płuc. Choroba była wynikiem ciężkiej pracy kurierskiej, która była bogata w liczne nieprzewidziane sytuacje np. przymusowa przeprawa przez rzekę przy minusowej temperaturze. Po zakończeniu rekonwalescencji na wiosnę 1944 r. , Węgry były już zajęte przez Niemców. Łożański był dwukrotnie aresztowany przez Gestapo, za każdym razem udawało mu zbiec. Również węgierskie tajne służby wykonując polecenia gestapo zatrzymywało kuriera, jednak za każdym razem był wypuszczany. Ujęty przez Niemców jesienią 1944 r. w Budapeszcie, podczas transportu zdołał uciec wykorzystując zamieszanie wywołane sowieckim bombardowaniem budapesztańskiego dworca wschodniego. Po ucieczce ponownie nawiązał kontakt z pozostałymi na Węgrzech przedstawicielami Bazy wojskowej. Wiosną 1945 r. po wkroczeniu Armii Czerwonej na Węgry został zatrzymany przez kontrwywiad sowiecki wraz z członkami Bazy, ostatecznie został zwolniony. Po powrocie do Polski zastał nową rzeczywistość. Zdając sobie sprawę w jakim położeniu politycznym znalazła się jego Ojczyzna znów wyruszył na kurierskie trasy: tym razem z Wiednia do Polski i z powrotem. W pierwszej chwili nawiązał kontakt w sztabie II Korpusu Generała Andersa znajdującego się w Anconie (Włochy). Tam zlecono Łożańskiemu nawiązanie kontaktu z działającą w Polsce konspiracyjną organizacją „Racławice”. Później przeprowadzał przez „zieloną granicę” na Zachód rodziny polskich oficerów, którzy służyli w II Korpusie we Włoszech. 17 lipca 1947 został aresztowany w Cieszynie przez krakowski Urząd Bezpieczeństwa. Po brutalnym i ciężkim śledztwie 18 marca 1948 został skazany przez Rejonowy Sąd Wojskowy w Warszawie na karę pozbawienia wolności 15 lat oraz utratę praw obywatelskich i honorowych na 10 lat za „szpiegostwo”. Jesienią tego samego roku przewieziono go Wronek, miejsca jednego z najcięższych więzień w Polsce. Tam 4 VIIII 1956 r. zastała go amnestia, po 9 latach opuścił więzienne mury., na stałe osiedlił się w Sanoku. Odznaczony Srebrnym Krzyżem Virtuti Militari, Krzyżem Walecznych, Srebrnym Krzyżem Zasługi z Mieczami, Krzyżem Armii Krajowej. Zmarł 21 VI 1990 r. w Sanoku.
Cześć Jego Pamięci.

Kazek G f H - Pią Kwi 04, 2014 20:14

Wojciech Szatkowski o Goralenvolk:

https://www.youtube.com/w...e&v=ft0YtfRQl1o

Autor świetnej publikacji na ten temat. Warto posłuchać.

wborzecki@gmail.com - Sro Kwi 16, 2014 19:53

62 LATA TEMU KOMUNIŚCI SKAZALI NA ŚMIERĆ AUGUSTA EMILA FIELDORFA ,,NILA,, http://wpolityce.pl/histo...-fieldorfa-nila
Bianconeri - Sro Maj 07, 2014 07:08

Przemilczana kolaboracja. Jak ludność żydowska wzięła udział w powitaniu wojska sowieckiego. Z bronią w ręku

http://niezlomni.com/?p=7520

wborzecki@gmail.com - Sro Maj 07, 2014 21:00

JUTRO JEST 69 ROCZNICA ZAKOŃCZENIA II WOJNY ŚWIATOWEJ I
ZWYCIĘSTWA NAD NIEMCAMI.
WARTO O TYM PAMIĘTAĆ.

Kazek G f H - Nie Maj 18, 2014 14:28

Serial "Trzecia Granica" przedstawiający historię Andrzeja Bukowiana, sportowca, kuriera Polskiego Państwa Podziemnego. Serial powstał na podstawie powieści Adama Bahdaja "Trzecia Granica".

Polecam!

http://eserial.tv/ogladaj...zon-1-odcinek-4

Mileniak - Nie Cze 29, 2014 13:58

Brytyjski film o Polsce z 1940 roku:

http://www.youtube.com/watch?v=-Bdo94SAbfM

kls86 - Czw Lip 03, 2014 09:28

Zmarł Włodzmierz Sudnik. Akowiec z Gór Świętokrzyskich
wborzecki@gmail.com - Pią Lip 04, 2014 22:07

WAŻNA ROCZNICA !! http://wpolityce.pl/histo...dyslaw-sikorski
Kazek G f H - Pon Lip 07, 2014 08:33

70 lat temu, 7 lipca 1944 roku rozpoczęła się operacja „Ostra Brama" – bój Armii Krajowej o wyzwolenie Wilna spod okupacji niemieckiej. Tygodniowe walki prowadzone wspólnie z Armią Czerwoną doprowadziły 13 lipca do oswobodzenia miasta. Cztery dni później Sowieci podstępnie aresztowali dowódców polskich oddziałów i zaczęli rozbrajanie żołnierzy AK.

– Celem operacji „Ostra Brama” było samodzielne oswobodzenie przez oddziały Armii Krajowej Wilna przed wkroczeniem tam wojsk radzieckich i wystąpienie wobec Armii Czerwonej w roli gospodarza – wyjaśnia Jarosław Adamczyk, historyk II wojny światowej. Jak dodaje, miało to skłonić ZSRR do uznania polskiej administracji i rządu w Londynie.

„Walką żołnierza polskiego musimy zadokumentować polskość i nienaruszalność ziem północno-wschodnich Rzeczpospolitej Polskiej” – napisał w 1944 r. komendant wileńskiego okręgu AK ppłk Aleksander Krzyżanowski „Wilk” w planie operacji, której nadano kryptonim „Ostra Brama”.

Oficer zakładał zdobycie miasta przez ponad 12-tysięczne połączone siły wileńskiego i nowogrodzkiego okręgu AK. Plan operacji zaakceptował 12 czerwca 1944 r. na odprawie w Warszawie Komendant Główny AK gen. Tadeusz Bór-Komorowski.

Bitwa o miasto

Rozpoczęcie walk, którymi miał dowodzić ppłk „Wilk”, wyznaczono na 7 lipca wieczorem. Jednak wobec błyskawicznej ofensywy wojsk sowieckich 7 lipca o świcie ppłk Krzyżanowski przyspieszył moment uderzenia. – Trudności w łączności sprawiły, że nie wszystkie oddziały AK dowiedziały się o tym na czas – dodaje Jarosław Adamczyk.

Zdołano skoncentrować tylko 4,5 tys. żołnierzy wspieranych przez dwa działka przeciwpancerne oraz kilka moździerzy i granatników. Takimi siłami zaatakowano wileńskie umocnienia. – Szacowano, że Niemcy nie będą przygotowani do silnej obrony miasta i ogarnięci paniką będą myśleli tylko o szybkim odwrocie – mówi historyk.

Wilno, na rozkaz Hitlera, zostało jednak przekształcone w ufortyfikowaną twierdzę obsadzoną przez silny garnizon liczący 18 tys. żołnierzy i wzmocniony artylerią, czołgami oraz działami pancernymi. Napotkawszy taki opór polskie natarcie załamało się i ppłk „Wilk” podjął decyzję o wycofaniu wojsk.

Tego samego dnia w południe pod miasto nadeszły oddziały Armii Czerwonej 3 Frontu Białoruskiego. Wieczorem Wilno zaczęło szturmować ok. 100 tys. żołnierzy radzieckich wspieranych przez czołgi i lotnictwo. Rozpoczęły się kilkudniowe zmagania o miasto.

Oddziały AK opanowały prawobrzeżną część Wilna, a potem razem z jednostkami sowieckimi zaatakowały część lewobrzeżną. 13 lipca miasto zostało zdobyte i na Górze Zamkowej załopotała biało-czerwona flaga. Po kilku godzinach żołnierze radzieccy zerwali ją i wywiesili czerwony sztandar. W walkach zginęło blisko 500 żołnierzy AK, a ponad 1000 z nich zostało rannych.

Podstępne aresztowania

Następnego dnia po zdobyciu miasta Sowieci zaproponowali „Wilkowi" utworzenie z wileńskich i nowogródzkich oddziałów AK dywizji piechoty i brygady kawalerii niezależnych od 1 Armii Wojska Polskiego w ZSRR.

17 lipca ppłk Krzyżanowski rozmawiał z gen. Iwanem Czerniachowskim, dowódcą 3 Frontu Białoruskiego, o wyposażeniu dla tych oddziałów. Podczas spotkania polski oficer został podstępnie aresztowany. Grupa dowódców AK omawiająca w miejscowości Bogusze szczegóły organizacji dywizji również została zatrzymana i wywieziona do obozu w Riazaniu.

Wojska NKWD otoczyły oddziały AK i przystąpiły do rozbrajania i wyłapywania polskich żołnierzy. – Schwytano około 5700 osób, z których większości odmówiła wstąpienia w szeregi 1 Armii WP. Zostali wywiezieni w głąb ZSRR, gdzie służyli w batalionach roboczych przy wyrębie lasu – mówi Jarosław Adamczyk. Części żołnierzy AK udało się przedrzeć do centralnej Polski, inni w lasach Wileńszczyzny walczyli z sowiecką okupacją.

Ppłk Krzyżanowski był więziony przez Sowietów w Wilnie i Moskwie, a po powrocie do Polski został aresztowany przez UB i oskarżony o współpracę z Niemcami. Zmarł na gruźlicę w warszawskim więzieniu na Mokotowie 29 września 1951 r.

– Sejm oddaje cześć uczestnikom operacji „Ostra Brama” oraz ich dowódcy gen. Aleksandrowi Krzyżanowskiemu ps. „Wilk” i stwierdza, że żołnierze AK okręgów wileńskiego i nowogródzkiego dobrze zasłużyli się Ojczyźnie – głosi projekt uchwały sejmu w sprawie uczczenia 70. rocznicy operacji wileńskiej.


Tekst: Anna Dąbrowska
Źródło: http://www.polska-zbrojna.pl/

wborzecki@gmail.com - Nie Lip 13, 2014 03:13

ZYGMUNT RUMEL trzeba znać tę postać http://www.prawy.pl/histo...owany-przez-upa
wborzecki@gmail.com - Wto Lip 22, 2014 21:35

MŁODYM KU PAMIĘCI, STARSZYM DLA PRZYPOMNIENIA http://wpolityce.pl/histo...a-pkwn-polecamy
wborzecki@gmail.com - Nie Wrz 07, 2014 18:24

DZIŚ PRZYPADA SMUTNA ROCZNICA http://wpolityce.pl/histo...lo-westerplatte
wborzecki@gmail.com - Wto Wrz 09, 2014 20:18

WIADOMO KTO ZAMORDOWAŁ PREZYDENTA STEFANA STARZYŃSKIEGO http://niezlomni.com/?p=19835
Bianconeri - Sro Wrz 10, 2014 07:26

http://krzysztofmatys.blo...polskiej-armii/
wborzecki@gmail.com - Sob Wrz 20, 2014 17:01

72 LATA TEMU POWSTAŁY
NARODOWE SIŁY ZBROJNE.
CZEŚĆ I CHWAŁA BOHATEROM !!
http://wpolityce.pl/histo...we-sily-zbrojne


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group