Wersja mobilna | Wersja domyślna
Forum kibiców Sandecji Strona Główna
 
 
 
Użytkownik:
Hasło:
Autologin:



Poprzedni temat «» Następny temat
Przesunięty przez: internacionale
Nie Wrz 05, 2021 12:26
Historia Sądecczyzny i Nowego Sącza
Autor Wiadomość
Masahiko

Dołączył: 20 Kwi 2006

Wysłany: Pon Lis 25, 2013 13:25   

http://www.youtube.com/wa...eature=youtu.be


A tutaj więcej informacji:

http://www.ank.gov.pl/wyd...-z-nowego-sacza
_________________
"Mówi się, że każdy, kto daje ludziom złudzenie, że myślą, będzie przez nich kochany, każdy zaś, kto rzeczywiście sprowokuje ich do myślenia, zostanie znienawidzony" - Glenn Tinder
[Profil] [PM]
 
 
Bianconeri

Dołączył: 06 Paź 2004
Wysłany: Pon Lis 25, 2013 17:19   

Jest też info na portalu, na którym jesteśmy ostatnio najpopularniejsi :)

http://www.sadeczanin.inf...15#.UpN3hOJtYVA
_________________
GDZIE KUCHAREK SZEŚĆ TAM WIÓRY LECĄ
[Profil] [PM] [E-mail]
 
 
Masahiko

Dołączył: 20 Kwi 2006

Wysłany: Pon Gru 02, 2013 15:55   

Skoro kroniki wciąż są niedostępne to może chociaż ten film można gdzieś dostać? Tutaj jego fragment z ciekawą historią dziewczynki żydowskiej, ocalałej w niesamowity sposób.


http://www.youtube.com/watch?v=O2whpTnCWTA
_________________
"Mówi się, że każdy, kto daje ludziom złudzenie, że myślą, będzie przez nich kochany, każdy zaś, kto rzeczywiście sprowokuje ich do myślenia, zostanie znienawidzony" - Glenn Tinder
[Profil] [PM]
 
 
rudeboyz

Dołączył: 19 Kwi 2009
Wysłany: Wto Gru 03, 2013 10:36   

Masahiko, co prawda nie film,lecz książka: Albin Kac ,,Nowy Sącz miasto mojej młodości" ...książka pisana przez sądeckiego żyda,o sądeckich żydach.
Historie pojedynczych żydów,a w to wszystko,jest wkomponowany obraz sądeckiej,przedwojennej ulicy.
Jeśli nie czytałeś to szczerze polecam.Obowiązkowa pozycja dla każdego kogo interesuje historia Nowego Sącza.
_________________
Mam fatalne maniery
Koszmarne mam zwyczaje
Lecz kiedy grają tego kraju hymn
To ciągle jeszcze wstaje
[Profil] [PM]
 
 
Kazek G f H


Dołączył: 06 Mar 2008
Wysłany: Sro Gru 11, 2013 15:26   

Jan Obrębski, Emil Rysiewicz

Wehrmacht vs GRYBOVIA GRYBÓW (1-3) maj 1941 r., Grybów.


Do hiistorycznego meczu piłki nożnej "Grybovii" z reprezentacją grupy armii niemieckiej, stacjonującej w Grybowie i okolicy, doszło w maju 1941 roku, przed uderzeniem Niemców na Związek Radziecki.

W ostatnią niedzielę maja 1941 roku rozegraliśmy mecz piłki nożnej z drużyną wojska niemieckiego stacjonującego w Grybowie i okolicy. Koncentracja wojska niemieckiego na naszym terenie w tym czasie była, jak się później okazało przygotowaniem do uderzenia na Związek Radziecki. Oficerowie i żołnierze niemieccy przyglądali sie przez pewien czas naszym treningom i grze, to też w końcu zaproponowali nam rozegranie towarzyskiego spotkania. I tak, został ustalony termin meczu na ostatnią niedzielę maja 1941 roku, na godzinę 16-tą.

Nasza drużyna wystąpiła w składzie; od bramki: Oleksiewicz Stanisław, Rysiewicz Emil, Kamiński Wiktor, Grebla Kazimierz, Brzezicki Jan, Obrębski Jan, Skowroński Adam i Obrębski Stefan - jako kapitan drużyny. Rezerwowi; Czapliński Feliks i Witek Zygmunt. Wystąpiliśmy w kostiumach zielono - białych, które pozostały po Grybovii przedwojennej.

Niemcy wystawili najlepszy skład, na jaki ich było stać, w tym, jak się chwalili - jeden z zawodników był uczestnikiem ostatnich, przedwojennych mistrzostw świata, o nazwisku Bruno Waszkowiak.

Na mecz, który cieszył się ogromnym zainteresowaniem przybyli liczni kibice z Grybowa i okolicy. Spotkanie odbyło się na boisku na Plantach Miejskich. Boisko było szczelnie zapełnione, tak samo skarpa od strony posesji pana Szwarkowskiego, nawet jego podwórko. Wiele młodzieży pragnącej oglądnąć mecz usadowiła się na otaczających boisko drzewach. A Niemcy ściągnęli na mecz nawet pułkową orkiestrę, która miała im przygrywać do pewnego zwycięstwa.

Mecz rozpoczął się i przebiegał przy gorącym dopingu naszych kibiców, wiadomo - graliśmy z okupantem. Wynik meczu 3:1 /1:0/, oczywiście dla Grybovii. Bramki zdobyli: Obrębski Jan - 2, Obrębski Stefan - 1.

Pokonaliśmy pyszałków, którzy byli pewni zwycięstwa. Dodatkowej satysfakcji dodało nam samo zakończenie spotkania. Obydwie drużyny ustawiły się na środku boiska na przeciw siebie, i Niemcy pozdrowili zwycięzców trzykrotnym okrzykiem "Sieg Heil", co znaczy " Zwycięzcom Cześć" i zeszli z boiska.

Dla nas to zwycięstwo było tym bardziej cenne - że pokonaliśmy w rywalizacji sportowej okupanta.

Po kilku dniach Niemcy pragnęli zmyć klęskę i nosili się z zamiarem rozegrania meczu rewanżowego, ale do rewanżu nie doszło, ponieważ ich dowództwo nie zgodziło się, uważając porażkę w pierwszym meczu za wilki wstyd. Prawdopodobnie obawiali się, że może dojść do ponownego okrzyku "Zwycięzcom Cześć" i to na naszą cześć, co przy ich "zwycięstwach na wszystkich frontach" było by dodatkową hańbą.

Grybów, dnia 9 marca 1986 r.
_________________
Brutal Fans Hooligans - Glinik Gorlice ... :)
[Profil] [PM]
 
 
Kazek G f H


Dołączył: 06 Mar 2008
Wysłany: Sob Gru 21, 2013 09:42   

Jan Podstawski ps. „Rąbalski”




Kurier, przewodnik oraz łącznik z Piwnicznej w czasie II wojny światowej. Przekraczał granicę Generalnego Gubernatorstwa ze Słowacją blisko 200 razy jako łącznik, i przewodnik cywilnych uchodźców jak i emisariuszy polskiego Rządu na emigracji. Współpracował również z organizacją „Żegota”, przeprowadzał Żydów na Słowację.

Więcej: http://tarnowskikurierkul...iag-dalszy.html
_________________
Brutal Fans Hooligans - Glinik Gorlice ... :)
[Profil] [PM]
 
 
Kazek G f H


Dołączył: 06 Mar 2008
Wysłany: Nie Gru 22, 2013 09:12   

Regionalnie, choć nie Sądeckie.

GORALENVOLK - ANATOMIA ZDRADY.

LINK: http://www.mowiawieki.pl/...=artykul&id=216
_________________
Brutal Fans Hooligans - Glinik Gorlice ... :)
[Profil] [PM]
 
 
Kazek G f H


Dołączył: 06 Mar 2008
Wysłany: Sro Gru 25, 2013 10:43   

Boże Narodzenie na Sądecczyźnie. Tradycja i przesądy.

Puste miejsce przy wigilijnym stole dla zbłąkanego wędrowca, sianko pod białym obrusem, a na nim kilkanaście świątecznych potraw, dzielenie się opłatkiem z bliskimi i Pasterka – to tylko część zwyczajów związanych z Wigilią i Bożym Narodzeniem, które kultywowane są do dzisiaj. A jak dawniej do tego szczególnego okresu przygotowywali się i jak obchodzili go mieszkańcy Sądecczyzny? Po świątecznej krzątaninie był to dla nich przede wszystkim czas odpoczynku od codziennych zajęć. Czas szczególny, wypełniony m.in. wróżbami.

Okres Bożego Narodzenia rozpoczyna się Wigilią a kończy Świętem Objawienia Pańskiego, czyli Świętem Trzech Króli. W dawnej tradycji były one świętami chrześcijańskimi, ale, co warto podkreślić, miały one swoje korzenie w tradycji przedchrześcijańskiej, związanej ze świętami zadusznymi i agrarnymi, obchodzonymi w okolicy przesilenia zimowego.
- Można powiedzieć, że tradycja chrześcijańska tych świąt wpisała się w dawniejszą tradycję związaną z czasem przesilenia zimowego, a więc okresem, kiedy kończą się krótsze dni, a później zaczynają się one stopniowo wydłużać. To czas zbliżania się ku wiośnie. To był przełomowy czas – mówi Bogusława Błażewicz, etnograf z Sądeckiego Parku Etnograficznego w Nowym Sączu. – W większości dawnych religii przedchrześcijańskich, okresy przesilenia zimowego, letniego, równonocy wiosennej i jesiennej wiązały się z różnymi zwyczajami i obrzędami.
W ludowej obrzędowości na Sądecczyźnie, zamieszkiwanej przez różne grupy etniczne – Lachów (tereny wokół Nowego Sącza), Pogórzan (wschodni region sądecki), Górali Sądeckich (okolice Łącka) i prawosławnych Łemków (Beskid Niski i zachodni Beskid Sądecki) zachowało się dużo reliktów wcześniejszych zwyczajów, związanych z dawnymi świętami zadusznymi i agrarnymi, podczas których z jednej strony oddawano cześć duszom przodków, z drugiej zaś wróżono sobie, jaki będzie nadchodzący rok.
Dawne tradycje wigilijne mieszkańców Sądecczyzny wyrosły właśnie na bazie wierzeń chrześcijańskich i pogańskich oraz zwyczajów tych czterech żyjących obok siebie grup etnicznych.
- Te grupy ludności przez wieki żyły obok siebie – opowiada sądecka etnograf. - Wiele ich zwyczajów było podobnych, ale były też i różnice.
*
Najważniejszym momentem w bożonarodzeniowej tradycji ludowej była Wigilia. Podczas tego niepowtarzalnego wieczoru zachowało się w obrzędowości dużo dawnych obyczajów ludowych, przechowywanych przez wieki. W Wigilię niezwykle istotną kwestią było to, aby przez cały ten dzień dobrze się zachowywać. Wierzono bowiem, że tak będzie i w nadchodzącym roku.
Wigilia miała świadczyć o całym nadchodzącym roku i w tym dniu mieszkańcy Sądecczyzny przestrzegali związanych z nią zwyczajów i przekonań. Właśnie Wigilia była spośród wszystkich dni świątecznych czasem, który obfitował we wróżby, zaklęcia i zabiegi magiczne, mające zapewnić mieszkańcom zdrowie, urodzaj i dobrobyt w nadchodzącym roku. U Łemków gospodyni, przygotowując w tym dniu potrawy, zakładała sobie pasemko lnu za zapaskę, aby len darzył się w przyszłym roku. U Łemków też domownicy chodzili z obwiązanymi wokół pasa powrósłami ze słomy, co miało gwarantować duży urodzaj. Łemkowie, a także i Górale Sądeccy, pilnowali w tym dniu, aby dzieci „nie łasowały po garnkach” i ... aby wilki nie porywały owiec.
- W Wigilię dbano także o to, aby ludzie byli dla siebie uprzejmi – podkreśla etnograf. – Absolutnie nie wolno było się kłócić, krzyczeć na dzieci, a tym bardziej je karcić. Ważne było również, aby w Wigilię nie pożyczać niczego z domu, by dostatek z niego nie uciekł. Natomiast można było w Wigilię przynieść do domu trochę pieniędzy, nawet pożyczonych od Żyda, po to, by pieniądze trzymały się domu przez cały nadchodzący rok.
Inną wróżbą, której gospodynie przestrzegały podczas przygotowywania wieczerzy wigilijnej, była ta związana z wygarnianiem z pieca węgielków podczas pieczenia chleba. Po wyciągnięciu z pieca żaru gospodyni wybierała sobie kilka węgielków. Każdy oznaczał inną roślinę. Potem węgielki obserwowała. Jeśli pokryły się one grubą warstwą popiołu, oznaczało to, że dana roślina (warzywo, czy zboże) obrodzi w przyszłym roku. W Wigilię gospodynie wycierały także ręce oblepione ciastem chlebowym, lub innym, o pnie drzew owocowych w sadzie, aby te dobrze rodziły w nadchodzącym roku.
Mieszkańcy Sądecczyzny ogromną wagę przywiązywali do przygotowania wieczerzy wigilijnej. Był w tym dniu zwyczaj mycia się w rzece, lub w potoku. Wierzono bowiem, że orzeźwiająca kąpiel zapewni takiej osobie zdrowie.
- U Łemków był nawet zwyczaj, że podczas takiej kąpieli osoba nabierała w usta lodowatej wody i szła z nią do domu – wyjaśnia etnograf. – Miało to w przyszłości chronić ją przed bólem zębów. Gospodarze wybierali też z dna rzeki, czy potoku, garść piasku, który następnie mieszali z ziarnem, które było święcone w dniu św. Szczepana, by zapewnić sobie dostatek.
W ten świąteczny czas bardzo ważny był wystrój izby. W tym czasie życie rodzinne koncentrowało się przy świątecznym stole. W Wigilię kładziono na nim siano, symbolizujące żłóbek Chrystusa. Stół nakrywano białym obrusem, na który sypano ziarno. U Lachów był to najczęściej owies, czy mieszane gatunki zboża. Na stole kładziono chleb i białe opłatki – dla ludzi i kolorowe dla zwierząt, stawiano jedną misę z potrawą. Wszyscy domownicy z niej jedli. Po spożyciu jednej potrawy, gospodyni nakładała do misy następną.
- Oczywiście przy wigilijnym stole zostawiano jedno miejsce dodatkowe dla zbłąkanego gościa, ale niejednokrotnie mówiło się też, że jest to miejsce dla duszy kogoś zmarłego – zaznacza Bogusława Błażewicz. – Łemkowie, podczas modlitwy, gdy zasiadali do stołu wigilijnego, zwracali się: „Przyjdź duszo, która jesteś głodna i posil się”. Ten element był właśnie pozostałością świąt zadusznych, podczas których wspominano dusze zmarłych. U Górali Sądeckich podczas modlitwy przed wieczerzą także wspominano zmarłych.
Pod wigilijnym stołem układano także siano zmieszane ze słomą. Niejednokrotnie gospodarz kładł na nie jeszcze słomiane powrósła, którymi w dzień św. Szczepana obwiązywał drzewa owocowe w sadzie, aby dobrze rodziły w nadchodzącym roku. U Łemków (na wschód od Grybowa) zachowało się wspomnienie tradycji, że pod stół kładziono przedmioty żelazne (siekierę, lemiesz). Żelazo miało chronić przed złymi mocami.
W świątecznej izbie nie mogło też zabraknąć oczywiście „dziada”, czyli snopa zboża. Stawiało się go w kącie izby. U Lachów był to zazwyczaj snop żytni, u Górali Sądeckich – owsiany a u Pogórzan stawiano cztery snopy z czterech gatunków zboża, po jednym w każdym kącie. Po wieczerzy wigilijnej „dziad” był rozbierany, a słoma trafiała na podłogę w izbie, lub w kuchni. Później tarzały się w niej dzieci.
- Z tym zwyczajem związana jest również kolejna wróżba - liczenia kóp – opowiada nasza rozmówczyni. – Gospodarz zatykał część tego siana, czy słomy z „dziada”, za główną belkę w izbie. Później, w zależności od tego, ile tej słomy zostało za belką, wiedział, ile kóp zboża zbierze w przyszłym roku.
Tradycyjną ozdobą świąteczną była podłaźniczka. Była to poprzedniczka dzisiejszej choinki, która - jak mówi pani Bogusława Błażewicz - na wsi sądeckiej pojawiła się dopiero w latach 30. XX wieku. U Pogórzan, w rejonie Gorlic, tradycja stawiania i ubierania choinki była nieco wcześniejsza. Tam datuje się ona na początek XX wieku, a to z tej racji, że na tamtych terenach znacznie szybciej rozwijał się przemysł, zwłaszcza naftowy i wpływy miejskie wcześniej pojawiły się na wsi.
Podłaźniczkę wieszano „do góry nogami” u powały. Pierwotnie był to po prostu ucięty czubek jodły. Później, u Lachów Sądeckich, przypominała ona bardziej konstrukcję w kształcie parasola. Do jej wykonania wykorzystywano na przykład giętką wiklinę, albo drut, który następnie okręcało się słomą. Na wiklinową konstrukcję nakładano jedlinę. W czaszy podłaźniczki były zawieszane różne misterne dekoracje, wycinane z białych i kolorowych opłatków (te ostatnie były one przeznaczone dla zwierząt). W centralnym punkcie podłaźniczki, nieco niżej od ażurowych ozdób opłatkowych, wisiał „świat”. Była to ozdoba wykonywana także z opłatków, ale miała on kształt graniasty. Oprócz tych ozdób na podłaźniczce wieszano także jabłka, złocone orzechy, łańcuchy zrobione ze słomy, lnu, bibułki białej, albo kolorowej.
- Jabłka, len, orzechy, mak były roślinami i owocami, które w tradycji ludowej symbolizowały płodność – podkreśla etnograf z sądeckiego muzeum. – Podłaźniczka miała zapewnić domowi urodzaj, dobrobyt w przyszłym roku. Ta ozdoba wisiała w sądeckich izbach do 2 lutego, czyli matki Boskiej Gromnicznej. Dzisiaj podłaźniczki można oglądać właśnie w muzeach. Ośrodki i domy kultury organizują konkursy na tradycyjną podłaźniczkę.
Z zapadnięciem zmierzchu, gdy na niebie pojawiły się pierwsze gwiazdy, domownicy zasiadali do wieczerzy wigilijnej. Najpierw dzielono się opłatkiem. U Łemków (greckokatolickich, albo prawosławnych) był to specjalnie pieczony chleb „połaznyk”. Wieczerza składała się wyłącznie z potraw postnych. Ta tradycja jest kontynuowana do dzisiaj. Potrawy maszczono olejem. Dawniej był to powszechnie używany olej lniany. Len był powszechnie uprawiany i wykorzystywany na wiele sposobów.
Na wigilijny stół trafiały produkty z wiejskich upraw. Miało to także swoją symbolikę. Gospodarze bardzo o to dbali. Wierzono bowiem, że nie zabraknie ich na stole w nadchodzącym roku. Wśród nich były na przykład różnego rodzaju produkty zbożowe, kasze, brukiew, ziemniaki, które były, obok kapusty, podstawą wyżywienia w dawnej kuchni, a także fasola, groch, śliwki suszone, grzyby, mak. Na przykład u Pogórzan na wigilijnym stole „królowały” kapusta z grochem, grzybami i chlebem, żur owsiany z grzybami i ziemniakami, żur owsiany z fasolą, groch okrągły z olejem, pęcak z fasolą na rzadko, albo na pół gęsto, karpiele z polewką podbite mąką, kluski z makiem na słodko, kasza tatarczana (gryczana) ze śliwianką (wodą, w której gotowały się suszone śliwki) na słodko. Powszechnie też jedzono na Sądecczyźnie gołąbki z kaszą i grzybami, buraki ćwikłowe, a także gotowany bób i karpiele. U Łemków wieczerza wigilijna zaczynała się od kosztowania chleba z czosnkiem, a kończono ją jedząc jabłka i orzechy.
Liczba potraw na wigilijnym stole była nieparzysta. Im ich było więcej, tym lepsza była wróżba dla gospodarstwa na nadchodzący rok. Po zakończonej wieczerzy gospodyni zbierała to, co domownicy pozostawili na talerzach i gospodarz dawał te resztki zwierzętom. Dzielił się również z nimi opłatkiem. Wierzono, że w Wigilię zwierzęta mówią ludzkim głosem.
Po wieczerzy często wróżono, jaka będzie pogoda w nadchodzącym roku. Gospodarz wbijał we framugę okna igłę z długą nitką. Jeśli po powrocie z pasterki okazywało się, że nitka jest wilgotna, to należało się liczyć z rokiem deszczowym. Inną wróżbą, z której starano się przewidzieć pogodę, była wróżbą cebulowa. Dzielono cebule na łupinki, czasem krojono ją na talarki. Na każdą łupinkę sypano sól. Dwanaście łupinek, odpowiadających ilości miesięcy w roku, trzymano na parapecie okna od św. Łucji do Wigilii. Jeśli w którejś łupince zebrała się woda, oznaczało to, że miesiąc, któremu odpowiadała, będzie deszczowy. Od św. Łucji do Wigilii wróżono również pogodę, obserwując ją w poszczególne dni, które miały odpowiadać kolejnym miesiącom nadchodzącego roku.
Po wieczerzy rodziny przed północą wyruszały na pasterkę, która kończyła Wigilię. Niektórzy mieszkańcy, zanim dotarli do kościoła, szli jeszcze obmyć się w wodzie w źródełku, czy w rzece. Wierzono, że o północy woda w potokach może zamienić się w wino i wierzono także, że tego wina mogą skosztować jedynie osoby, które nie mają grzechów.
*
Boże Narodzenie było największym świętem w tym okresie.
- Mieszkańcy bardzo pilnowali, by w tym dniu nie pracować. Gospodynie nie gotowały. W Boże Narodzenie post już nie obowiązywał, wiec dbano o to, by sobie tłusto podjeść. Nie chodzono także w tym dniu w gości. Spędzano go w rodzinnym gronie. Oczywiście, wybierano się na mszę świętą do kościoła.
W dniu św. Szczepana, jak najbardziej można było już odwiedzać sąsiadów i znajomych. Z tym dniem związany jest jeszcze jeden zwyczaj. Rano dziewczęta sprzątały izbę z resztek słomy i ziarna. Wyrzucając je na podwórko obserwowały, jakie ptaki przylecą do ziarna, bo to symbolizowało, jakiego będą mieć męża. Jeśli ziarno zaczęła dziobać kura, to mąż dziewczyny miał być gospodarzem, jeśli pojawiła się wrona –miał być szewcem, jeśli sroka –miał być krawcem, jeśli wróbel – to wybranek miał być ubogi. Istniała też wróżba, że w dniu św. Szczepana do domu młodej dziewczyny przychodził rano z butelką wódki chłopak, któremu się podobała. Jeśli dziewczyna zdążyła posprzątać izbę, wtedy młodzieniec stawiał wódkę domownikom. Jeśli natomiast okazało się, że nie zdążyła pozamiatać, to wówczas rodzina dziewczyny stawiała chłopakowi alkohol.
- W dzień świętego Szczepana święciło się w kościele ziarno, głównie owies, którym po zakończeniu nabożeństwa młodzież obsypywała księdza i wiernych. Także gospodarze w tym dniu obwiązywali w sadzie drzewka owocowe powrósłami ze słomy. Niektórzy przykładali też do drzewek siekierę i mówili, że jeśli drzewo nie będzie dobrze owocować w przyszłym roku, to zostanie ścięte.
Od św. Szczepana aż do Trzech Króli po wsiach, od domu do domu, chodziły grupy kolędnicze. Na Sądecczyźnie były tylko chłopięce i męskie. Wśród nich były grupy z gwiazdą, szopką z ruchomymi figurkami, byli też tzw. podłaźnicy – czyli młodzi chłopcy przychodzący do domów z życzeniami, którzy za powinszowania zbierali datki. Chodziły także Szczodroki, Nowolocięta. Ci ostatni chodzili z wierszowanymi życzeniami m.in. w Nowy Rok. Bardziej rozbudowaną grupa były „Herody”, które wystawiały przestawienia biblijne. Niejednokrotnie w postaci biblijne – króla Heroda, anioła, diabła, śmierci, Żyda, wcielali się aktorzy. Na Sądecczyźnie dawniej rozpowszechnione były bardzo grupy z maszkarami zwierzęcymi, np. turoniem, który w odwiedzanych domach strasznie harcował, straszył dzieci i dziewczęta. Wszystko polegało na dobrej zabawie. Za pomyślne życzenia dla domu i gospodarzy należał się oczywiście datek.
- Wierzono, że jeśli grupa z turoniem, czy każda inna, odwiedzi dom, to taka wizyta gospodarstwu dobrze wróży – opowiada Bogusława Błażewicz.
Harcowały też i inne grupy: z konikiem, niedźwiedziem, a w okresie Nowego Roku – draby noworoczne (teren Lachów, Pogórzan), którym towarzyszyła postać dziada. Część z tej bogatej tradycji ludowej na Sądecczyźnie pozostała do dzisiaj.

Iga Michalec
Fot. Bogusława Błażewicz – Sądecki Park Etnograficzny w Nowym Sączu

Sądeczanin, nr 10 grudzień 2013.
_________________
Brutal Fans Hooligans - Glinik Gorlice ... :)
[Profil] [PM]
 
 
Masahiko

Dołączył: 20 Kwi 2006

Wysłany: Sob Gru 28, 2013 01:51   

http://www.sadeczanin.inf...72#.Ur4fm_utMVc
_________________
"Mówi się, że każdy, kto daje ludziom złudzenie, że myślą, będzie przez nich kochany, każdy zaś, kto rzeczywiście sprowokuje ich do myślenia, zostanie znienawidzony" - Glenn Tinder
[Profil] [PM]
 
 
Masahiko

Dołączył: 20 Kwi 2006

Wysłany: Pon Sty 13, 2014 14:55   

2 Finał WOŚP w Nowym Sączu (1994r.):

http://www.youtube.com/wa...eature=youtu.be
_________________
"Mówi się, że każdy, kto daje ludziom złudzenie, że myślą, będzie przez nich kochany, każdy zaś, kto rzeczywiście sprowokuje ich do myślenia, zostanie znienawidzony" - Glenn Tinder
[Profil] [PM]
 
 
Masahiko

Dołączył: 20 Kwi 2006

Wysłany: Pią Sty 24, 2014 19:06   

Bardzo fajna akcja.

http://www.sadeczanin.inf...55#.UuKrMPutbDc
_________________
"Mówi się, że każdy, kto daje ludziom złudzenie, że myślą, będzie przez nich kochany, każdy zaś, kto rzeczywiście sprowokuje ich do myślenia, zostanie znienawidzony" - Glenn Tinder
[Profil] [PM]
 
 
Kazek G f H


Dołączył: 06 Mar 2008
Wysłany: Pon Sty 27, 2014 11:23   

Niemieckie zdjęcie lotnicze Nowego Sącza z 1944 r.



Większa rozdzielczość: http://galeria.geoportal....469&mode=search

Zapraszam do odwiedzin i polubienia stronki Nowosądeckich Patriotów.

https://www.facebook.com/...oci?ref=tn_tnmn
_________________
Brutal Fans Hooligans - Glinik Gorlice ... :)
[Profil] [PM]
 
 
Kazek G f H


Dołączył: 06 Mar 2008
Wysłany: Pon Sty 27, 2014 22:33   

Wielka Wojna w Nowym Sączu.



Nowy Sącz 1914 r. Grupa ułanów z I Brygady Legionów na postoju w Nowym Sączu podczas kampanii podhalańskiej. Widoczny dowódca 1 Pułku Ułanów Legionów Polskich - Władysław Belina-Prażmowski (w środku) w towarzystwie Gustawa Orlicz-Dreszera (z prawej) i Stanisława Grzmota-Skotnickiego ( z lewej).



Neu Sandec Fliegeraufnahme der Tatra 1914 r.



Nowy Sącz 1915



Armia austro-węgierska przed wymarszem na front rosyjski 1915.
ul. Jagiellońska w Nowym Sączu przy skrzyżowaniu z ul. Narutowicza.
_________________
Brutal Fans Hooligans - Glinik Gorlice ... :)
[Profil] [PM]
 
 
Kazek G f H


Dołączył: 06 Mar 2008
Wysłany: Sro Kwi 09, 2014 20:51   



czasy się zmieniają, problem ten sam...

Głos Podhala 1930.
_________________
Brutal Fans Hooligans - Glinik Gorlice ... :)
[Profil] [PM]
 
 
Masahiko

Dołączył: 20 Kwi 2006

Wysłany: Pon Kwi 14, 2014 17:32   

http://www.sadeczanin.inf...49#.U0wJZKKw9R0
_________________
"Mówi się, że każdy, kto daje ludziom złudzenie, że myślą, będzie przez nich kochany, każdy zaś, kto rzeczywiście sprowokuje ich do myślenia, zostanie znienawidzony" - Glenn Tinder
[Profil] [PM]
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Forum kibiców Sandecji Strona Główna » Archiwum » Sekcja Turystyczno - Historyczna » Historia Sądecczyzny i Nowego Sącza
[ ZAMKNIĘTY ]
Nie możesz pisać nowych tematów
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Sandecja.org Theme zaprojektowane przez: netSuit.pl
 
Strona wygenerowana w 0.12 sekundy. Zapytań do SQL: 25