| | |
Porażka w Szczecinie wywołała mocne zaniepokojenie kibiców Sandecji. Istotnie, znalazła się ona w tabeli tuż nad strefą spadkową. Nie tak to miało wyglądać...
- Nie leży w moim zwyczaju szukanie tanich usprawiedliwień, ale w meczu z Pogonią zabrakło nam szczęścia i właściwej decyzji sędziego, który nie uznał prawidłowo zdobytej przez Marcina Chmiesta bramki. Szwankowała też skuteczność. Ale tę zawsze można poprawić. Nie zgadzam się z opinią, że jesteśmy źle przygotowani do rozgrywek, że niewłaściwie pokierowałem cyklem treningowym. Jak to? Po meczu z Arką Kuras był dla większości sympatyków Sandecji dobrym szkoleniowcem, a po kilkunastu dniach nagle stał się winny wszystkich niepowodzeń? Coś mi tutaj nie gra. | | Niektórzy "odważni", bo ukrywający się w internecie pod różnymi nickami "znawcy" futbolu, nie zostawiają na Panu suchej nitki, zarzucając, że niweczy to, co stworzył Pański poprzednik Dariusz Wójtowicz. Absolutnie nie zgadzam się z takim postawieniem sprawy, niemniej w dotychczas rozegranych przez Sandecję meczach trudno dopatrzyć się było w poczynaniach jej piłkarzy finezji...
- Po pierwsze, nie zaglądam na internetowe fora, śledzą je natomiast moja żona, syn i z pewnością nie jest im przyjemnie, czytając rzucane pod moim adresem inwektywy. Na szczęście mają swoje zdanie i sami potrafią ocenić moją robotę. Po drugie: styl gry sądeczan nie był może specjalnie efektowny, ale w spotkaniach ligowych liczą się głównie punkty. Ja wiem, że nie mamy ich w nadmiarze, jestem wszak przekonany, że już wkrótce zaczniemy je zdobywać. Ciekawy jestem, co wówczas powiedzą ci ubliżający mi dzisiaj kibice. W każdym razie nie zamierzam przemykać po Sączu bocznymi uliczkami. Gotowy jestem spojrzeć w oczy najbardziej nawet negatywnie nastawionemu do mnie osobnikowi.
Ile prawdy jest w tym, że w drużynie atmosfera nie jest najlepsza?
- Sfrustrowani są wyłącznie ci gracze, którzy stracili miejsce w podstawowym składzie. I ja to rozumiem. Muszą jednak zdać sobie sprawę, że w myśl nowych przepisów, przez cały mecz występować musi młodzieżowiec, a i konkurencja stała się silniejsza. Jeśli wystawię Kowalskiego, to niezadowolony będzie Malinowski. Zagra Malinowski, narzekał będzie Kowalski. To normalne. Nie mam natomiast żadnego wytłumaczenia dla graczy, którzy swoje żale wylewają na łamach prasy. Mówię im: najpierw pokaż, co potrafisz, później płacz nad swoim losem. Gorzej, jeśli opowiadają nieprawdziwe rzeczy. Niedawno jeden z nich, mniejsza o nazwisko, poskarżył się, iż publicznie zarzuciłem mu brak siły. Tymczasem w żadnym wywiadzie nie użyłem takiego sformułowania.
Mówi Pan o dużej konkurencji o miejsce w drużynie, tymczasem nie wszyscy piłkarze, którzy zasilili przed sezonem Sandecję spełniają pokładane w nich nadzieje. Łukasz Derbich zdążył już nawet rozstać się z Nowym Sączem...
- Bo po prostu nie mógł pogodzić się z tym, że o miejsce na lewej obronie musiał walczyć z Marcinem Woźniakiem. Klubu najzwyczajniej w świecie nie stać było na wielkie transfery. Wszystkie przeprowadzone w lecie miały charakter bezgotówkowy. Pewnie, że najłatwiej byłoby teraz zrezygnować z usług niesprawdzających się graczy, ściągnąć w ich miejsce innych. Zapewniam pana, że otrzymuję sporo telefonów z ofertami od piłkarzy ze znanymi w kraju nazwiskami, ale pytam: czy Sandecja gotowa jest znieść dodatkowe finansowe obciążenie? Damy sobie radę z tymi ludźmi, których mamy "na stanie".
Kapitan zespołu Jano Frohlich powiedział mi niedawno, że podziwia Pana między innymi za to, że nie traktuje swej posady instrumentalnie. Że nie opuszcza Pan stadionu tuż po treningu, że spędza na nim prawie cały dzień...
- Miło, że przynajmniej Jano to zauważa. Zawsze powtarzałem, że jeśli ludzie ze szczupłego obecnie sztabu szkoleniowego, z zarządu, no i piłkarze będą mówili zgodnym głosem, to w Sandecji źle nie będzie.
Jest więc Pan optymistą?
- Oczywiście, że jestem.
I o dymisji, lub - jak to się ładnie określa - oddaniu się do dyspozycji zarządu, Pan nie myśli?
- Proszę nawet o tym nie pisać. Zresztą mój obowiązujący do końca czerwca 2012 r. kontrakt jest tak skonstruowany, że w każdej chwili można go rozwiązać. Ja jednak chcę go wypełnić do końca i pozostawić po sobie trwałe dzieło. Mocno bowiem uczuciowo związałem się z Sandecją.
autor: Daniel Weimer, Dziennik Polski | |  |
|