|
|
|
Nie było to porywające widowisko. Z uwagi jednak na walkę podjętą przez zawodników obydwu drużyn, mogło się podobać publiczności. Wygrała Sandecja, bowiem - w przeciwieństwie do gości - wykazała się niemal stuprocentową skutecznością, a jej obrona funkcjonowała bez zarzutu. |
|
Właśnie gospodarze przystąpili do ataków, jak gdyby chcieli powtórzyć historię z rundy wiosennej, kiedy w potyczce z Termaliką Bruk-Bet już w pierwszych minutach wyszli na prowadzenie. Tak też stało się we wczorajszym starciu. Gol Dariusza Gawęckiego, który przełamał wreszcie trapiącą go strzelecką niemoc, uspokoił miejscowych. Oddali inicjatywę rywalom, lecz ci za żadne skarby nie potrafili znaleźć sposobu na przedostanie się w bezpośrednie sąsiedztwo bramki strzeżonej przez Marka Kozioła. Tymczasem sądeczanie czyhali na okazję do kontry, a gdy takowa się nadarzyła, skwapliwie z niej skorzystali. Kropkę nad "i" postawił niezawodny w takich przypadkach Arkadiusz Aleksander, na gola zamieniając słusznie zarządzoną przez arbitra "jedenastkę".
Druga połowa upłynęła pod znakiem zdecydowanej już przewagi niecieczan. Wypracowali sobie oni kilka wyśmienitych okazji, bez zarzutu spisywał się jednak bramkarz Sandecji. Nie dał się zaskoczyć w 69 min strzelającemu z 8 m Emilowi Drozdowiczowi, mierzącemu w okienko z dystansu 60 sekund później najlepszemu w szeregach przyjezdnych Andrzejowi Rybskiemu, a także wykonywującemu rzut wolny z 20 m Łukaszowi Szczoczarzowi, Ponadto precyzji przy oddawaniu strzałów brakło Drozdowiczowi w 67, Damianowi Skołorzyńskiemu w 83 oraz Dawidowi Kubowiczowi w 86 min. Tracący w miarę upływu czasu rezon goście zapomnieli o obronie, co omal nie skutkowało kolejnymi golami dla miejscowych. Marcin Woźniak minimalnie jednak chybił z dosyć ostrego kąta, również strzał Gawęckiego okazał się niecelny, zaś Aleksander nie sięgnął futbolówki po dograniu Pavla Eismanna. Skończyło się zatem na dwubramkowym zwycięstwie Sandecji. Jest ono wynikiem w równej mierze mądrej i konsekwentnej postawy gospodarzy, jak i kiepsko nastawionych celowników ich rywali.
Autor: Daniel Weimer, Dziennik Polski |
|
 |