|
|
|
Sądeczanie wygrali w Łęcznej z Bogdanką 2-0, do dziesięciu przedłużając serię spotkań bez porażki.
Rezultat sobotniej potyczki jest miłym zaskoczeniem. Podopieczni trenera Mariusza Kurasa przekonali co prawda w Ząbkach, że wygrywać potrafią także w spotkaniach toczonych w delegacji, ale tylko zremisowany później na własnych śmieciach derbowy mecz z Kolejarza wylał trochę zimnej wody na rozgrzane głowy co bardziej niepoprawnych optymistów.
Na wschodnie tereny Polski udawali się więc biało-czarni niespecjalnie pewni swego. Rywal wyprzedzał ich przecież w tabeli, mając w swym składzie międzynarodowe towarzystwo piłkarzy o znanych w kraju nazwiskach. Sytuację gości pogarszał fakt, że skazani zostali na grę bez głównego reżysera ich poczynań Filipa Burkhardta, pauzującego za nadmiar żółtych kartek. |
|
- Chłopcy zagrali dokładnie tak, jak tego od nich oczekiwaliśmy - zapewnia Maksymilian Cisowski, kierownik drużyny Sandecji. - To prawda, że w pierwszej połowie dopisało nam szczęście, gdy zmierzająca do siatki piłka odbiła się od jednego z naszych obrońców, ale od początku kontrolowaliśmy przebieg wydarzeń na boisku. Sami też mogliśmy wyjść na prowadzenie, ale bramkarz z Bogdanki świetnie wybronił strzał Bartka Wiśniewskiego.
Zadanie Sandecji w decydujący sposób ułatwił gol "do szatni", strzelony przez Dariusza Gawęckiego. Sprawił on, że po przerwie miejscowi tylko szarpali się w atakach, spokojnie odpieranych przez bardzo dobrze dysponowanych defensorów z Nowego Sącza. Na postawę całej drużyny nie wpłynęło ujemnie relegowanie z boiska po drugiej żółtej kartce Dariusza Gawęckiego. Łęcznianie dobici zostali na kilka minut przed końcem, a nokautujący cios zadał obrońca Marcin Woźniak, najlepszy bodaj gracz w ekipie przyjezdnych.
- Zwycięstwo oczywiście cieszy, ale nie ma czasu, żeby się nim zachłystywać - tonuje Maksymilian Cisowski. - Przed nami kolejny wyjazd. Tym razem do Katowic. Właśnie oglądam w telewizji mecz tamtejszej "Gieksy" z Piastem Gliwice. Nasi najbliżsi rywale prezentują się zupełnie przyzwoicie. O komplet punktów łatwo więc nie będzie. Ale czy ktoś powiedział, że rywale padać będą na kolana?
Dzięki wygranej w Łęcznej, Sandecja nawiązała kontakt z czołówką tabeli. W roku 2011 czekają ją jeszcze mecze z GKS w Katowicach, Zawiszą Bydgoszcz w Nowym Sączu, Wisłą w Płocku oraz z Arką w Gdyni. Przeciwnicy niełatwi, sądeczanie udowodnili wszak, że każdej drużynie potrafią dobrać się do skóry.
autor: Daniel Weimer, Dziennik Polski |
|
 |