|
|
|
Sobotnie spotkanie z Dolcanem miało - na trzy kolejki przez zakończeniem rozgrywek - zapewnić Sandecji zachowanie pierwszoligowego bytu. Wystarczyło w najskromniejszych rozmiarach pokonać teoretycznie słabszego rywala.
Zadanie to wydawało się o tyle realne, że nie dalej niż w środę biało-czarni błysnęli w Świnoujściu, gromiąc tamtejszą Flotę aż 4:0. Tymczasem sądeckich kibiców spotkalo ogromne rozczarowanie. Ich ulubieńcy nie tylko przegrali z zespołem z podwarszawskiej miejscowości, ale uczynili to w nader frajerskich okolicznościach. Decydującego o wyniku gola stracili tuż po wyrównaniu wyniku na 1:1, w ostatnich fragmentach spotkania.
Nic zatem dziwnego, że opuszczający szatnię gracze z Nowego Sącza nie byli szczególnie rozmowni. Kilku z nich zdobyło się wszak na samokrytyczne uderzenie się w piersi. |
|
Marcin Makuch: - To, co po ciężkim boju wywalczyliśmy w Świnoujściu, straciliśmy dzisiaj na własnym terenie. Nie znajduję dla nas żadnego wy_tłumaczenia. Zachowaliśmy się jak juniorzy. Jesteśmy mistrzami w stwarzaniu sobie problemów. Stoczyliśmy kolejne spotkanie zmarnowanych sytuacji. Obydwie bramki zdobyte przez przeciwników były kuriozalne. Co tu dużo gadać, jestem załamany. Nie pozostaje nam nic innego, jak tylko odrobienie tego manka w Stróżach.
Arkadiusz Aleksander: - Zagraliśmy lepszy mecz niż tydzień temu z Ruchem Radzionków. Stwarzaliśmy sytuacje strzeleckie, cóż z tego, skoro bramka gości była jakby ją ktoś zaczarował. Sam dwukrotnie mogłem trafić do siatki przeciwnika. W obydwu przypadkach zabrakło dosłownie centymetrów. Z ogromnym szczęściem interweniował także bramkarz przyjezdnych. A ci oddali raptem trzy celne uderzenia, z których dwa znalazły drogę do naszej bramki. Sytuacja w tabeli zrobiła się niewesoła. Pocieszające jest to, że wszystko leży teraz w naszych nogach i głowach. Nie jesteśmy uzależnieni od wyników osiąganych przez inne drużyny. Mamy po prostu jak najszybciej wrócić do pionu i postarać się o punkty, które zagwarantują nam utrzymanie.
Mateusz Niechciał: - Przyznaję, że mam swój udział przy pierwszej bramce dla gości. Straciłem piłkę w środku pola, poszedł kontratak i rywale objęli prowadzenie. Kiedy zdobyliśmy się na wyrównanie strat, zaczęliśmy poczynać sobie zbyt nonszalancko. Chyba za szybko uwierzyliśmy, że kolejna nasza akcja da nam zwycięskiego gola. Tymczasem Dolcan wyprowadził kolejną kontrę i załatwił sprawę. Nie czas, by płakać nad rozlanym mlekiem. Przed nami decydujące mecze. Z porażki musimy wyciągnąć wnioski, otrzepać się i powrócić do walki.
Najdosadniej postawę swych podopiecznych skwitował trener Sandecji Robert Moskal, twierdząc, że zagrali jak wsiowi piłkarze. Domagał się przy tym finansowej kary zarówno dla siebie, jak i wszystkich bez wyjątku zawodników.
W środę biało-czarni w derbowym spotkaniu zmierzą się w Stróżach z Kolejarzem, który w sobotę przegrał w Gliwicach z Piastem. Dwa ostatnie spotkania rozegrają na własnym stadionie z Bogdanką Łęczna i GKS Katowice.
autor: Daniel Weimer, Dziennik Polsk |
|
 |