|
|
|
W sobotę Sandecja po raz drugi przegrała na własnym terenie. W postawie zespołu pojawiły się jednak optymistyczne momenty. Trener narzeka natomiast na krótką ławkę rezerwowych i brak indywidualności.
Nie tak to odległe czasy, gdy przyjeżdżające do Nowego Sącza drużyny z góry zakładały punktowe manko. Stadion przy ul. Kilińskiego jawił się jako bastion nie do zdobycia. Przegrywały tutaj i Górnik Zabrze, i Pogoń Szczecin, i Piast Gliwice. Tak było. Obiekt zatracił gdzieś niestety swe cudowne właściwości, bowiem od dobrych kilku miesięcy wszyscy przeciwnicy leją na nim gospodarzy.
W sobotę do grona pogromców sądeczan dołączyła Flota. Jej gracze nie zaprezentowali wyjątkowych umiejętności, na dodatek miejscowi zagrali bez porównania lepiej niż w otwierającym rozgrywki meczu z Zawiszą, mimo to punkty pojechały do Świnoujścia. O takim rozstrzygnięciu zadecydowały głównie momenty dekoncentracji piłkarzy miejscowych. Obydwu strzelonych przez gości bramek można było uniknąć. |
|
- Najlepiej by było, gdyby z pomiaru czasu wyrzucić 43 min pierwszej połowy - mówi z wisielczym humorem trener MKS Jarosław Araszkiewicz. - To dla nas feralny moment. Zarówno z Zawiszą, jak i z Flotą pierwszą bramkę straciliśmy w tej właśnie minucie. W niemal identycznych okolicznościach. Gość dośrodkował, partner wstawił głowę, piłka w siatce. A tak poważnie, to rywale wykorzystali momenty naszej dekoncentracji. Chłopcy czekali już na przerwę.
Araszkiewicz dostrzega także pozytywy w postawie swoich podopiecznych.
- Zespół się zgrywa, akcje zaczynają się zazębiać, wszyscy gracze walczą z olbrzymim poświęceniem - wylicza szkoleniowiec. - W ekipie brakuje natomiast indywidualności. Właściwie każda formacja wymaga personalnego wzmocnienia. Mam na oku pewnego defensywnego pomocnika z Widzewa Łódź z dosyć bogatym stażem w ekstraklasie, który powinien pojawić się w tym tygodniu na treningach. To jednak mało. Prezesi tłumaczą, że nie stać klubu na wielkie zakupy. OK. Ja to rozumiem. Ostrzegam jednak, że nieuniknione kartki i ewentualne kontuzje mogą sprawić, że w składzie znajdzie się 5,6 młodzieżowców. Przypomnę tylko, że przed sezonem odeszło z Sandecji trzynastu graczy, w ich miejsce pozyskano zaledwie siedmiu.
Prezes Sandecji Andrzej Danek stawia sprawę jasno.
- Jeśli trener wskaże nam niedrogiego zawodnika, wyskrobiemy pieniążki. Drogie transfery nie wchodzą na razie w rachubę - zaznacza prezes.
W sobotę trudno było wskazać w sądeckim zespole wyróżniających się zawodników. Na szczęście żaden nie popełnił też indywidualnych błędów. Trener najwyraźniej uczulił ich na niewdawanie się w indywidualne dryblingi. Czym takowe mogą skutkować, boleśnie przekonała niesławna potyczka z Zawiszą.
- Rozgrzeszam Arka Aleksandra, bo głowę miał zaabsorbowaną narodzinami córeczki, poza tym wystąpił z nie do końca zaleczonym urazem kolana. Nie miałem jednak dla niego zmiennika. Poprawnie spisywała się para stoperów, przebłyski dobrej gry mieli Filip Burkhardt i Bartek Wiśniewski. Z Polonią w Bytomiu pewnie damy sobie radę. Ale później czeka nas kolejny mecz na własnym boisku. Zjedzie Olimpia Grudziądz. Występują w niej Darek Gawęcki i Marcin Woźniak, którzy zechcą Sandecji coś udowodnić - podsumował lubiany i ceniony w Nowym Sączu "Araś".
autor: Daniel Weimer, Dziennik Polski |
|
 |