|
|
|
- Wejście do pierwszego składu Sandecji zaakcentował Pan dwoma bramkami w zwycięskim jej meczu w Rybniku oraz golem dającym sądeczanom trzy punkty w potyczce z Dolcanem Ząbki. Od tamtego czasu karabin maszynowy się jednak zaciął...
- Też nad tym ubolewam. Zadaniem napastnika jest przecież zdobywanie goli.
- Może ta snajperska niemoc wynika z faktu, że 20-latek przestał być na I-ligowych boiskach postacią anonimową i obrońcy otaczają Pana czulszą opieką?
- Przyznam, że nie zastanawiałem się nad taką ewentualnością. Występuję na szpicy i cały czas czuję oddech defensorów na plecach. To się raczej nie zmienia. Ale rzeczywiście, trudniej przychodzi mi wygrywanie pojedynków, stwarzanie większej przestrzeni dla wchodzących do ataku z drugiej linii kolegów. |
|
- Trener jednak wciąż Panu ufa, posyłając do boju w wyjściowym składzie.
- I jestem mu za to bardzo wdzięczny. Myślę, że to zaufanie zdobywam sobie ciężką pracą na treningach.
- W ostatnim meczu Sandecji nie zaimponował Pan niczym szczególnym. za to wcześniej opuścił Pan boisko po drugiej żółtej kartce.
- Na szczęście zdarzyło się to już w doliczonym czasie gry. Koledzy "dowieźli" więc do końca meczu z trudem wywalczone zwycięstwo. To bardzo ważne dla nas punkty. Pozwoliły na oderwanie się od strefy spadkowej. Stomil, zgodnie z przedmeczowymi przewidywaniami, okazał się bardzo niewygodnym przeciwnikiem. Jak to dobrze, że świetnie do gry wprowadził się Maciek Górski, zdobywając decydującego o wyniku gola.
- W przywołanych meczach z Eneretykiem ROW i Dolcanem to Pan korzystał z podań kolegów. W niedawnym meczu z Termalicą role się odwróciły. Tym razem Pan otwierał partnerom drogę do bramki. Czyżby asysty to nowa specjalizacja Fabiana Fałowskiego?
- Tak rzeczywiście było. Najpierw rzuciłem piłkę na głowę Tomka Margola, później faulowany byłem w polu karnym, a jedenastkę wykorzystał Adam Mójta. Mam więc swój udział w dobrej passie Sandecji. Postaramy się przedłużyć ją w czekającym nas wyjazdowym meczu z GKS Tychy. Naszym celem jest dalszy marsz w górę tabeli.
autor: Daniel Weimer, Dziennik Polski |
|
 |