|
|
|
Broniąc jeden z rzutów karnych w meczu o Puchar Polski z Widzewem Łódź, utorował Sandecji Nowy Sącz drogę do ćwierćfinału. W ligowym spotkaniu z Flotą Świnoujście ponownie usiadł na ławce rezerwowych, ustępując miejsca Marcinowi Cabajowi.
Marek Kozioł spodziewał się takiego obrotu sprawy. I nie ma do trenera żalu, że postawił na bardziej doświadczonego konkurenta. Liczy się przecież dobro drużyny.
Kiedy przed półtora rokiem odchodził z Sandecji liczył, że znajdzie dla siebie miejsce w ekstraklasie. Że w Zagłębiu Lubin przekona trenera, iż warto na niego stawiać, że nie tylko imponujące warunki fizyczne są zaletą bramkarza z Nowego Sącza. Obejść się musiał jednak smakiem. |
|
Przez niemal cały poprzedni sezon siedział na ławce rezerwowych. Szkoleniowcy dali mu szansę dopiero w dwóch ostatnich, wieńczących rozgrywki spotkaniach. Nie spisał się w nich źle. Miał więc nadzieję, że do nowej edycji ekstraklasowych zmagań przystąpi w Zagłębiu jako golkiper numer jeden. I tym razem przyszło rozczarowanie. Miejsce między słupkami wciąż zajmował Michał Gliwa. "Kozi" zdecydował się więc na roczne wypożyczenie do... macierzystej Sandecji.
- Dla bramkarza nie ma nic gorszego niż brak obycia meczowego - tłumaczy Marek Kozioł. - Do Nowego Sącza powróciłem, żeby grać.
Po raz kolejny dał znać o sobie pech. W Sandecji niepodważalną pozycję w bramce ma bowiem Marcin Cabaj. Marek Kozioł podjął z nim co prawda rywalizację, ale na razie nie wziął udziału w meczu o punkty "biało-czarnych". Gra w Pucharze Polski i... czwartej lidze.
- Marcin to świetny zawodnik i uznawanie jego wyższości nie jest dla mnie powodem do wstydu - zapewnia "Kozi". - Nie oznacza to, że godzę się z rolą wiecznego rezerwowego. Też mam pewne zalety, działacze z Lubina nie zainteresowali się mną tylko dlatego, że mierzę blisko dwa metry. Nie gardzę też występami w regionalnej lidze. Pozwalają mi one na utrzymywanie gotowości bojowej. Cierpliwie czekam, aż na którejś odprawie przedmeczowej, podając wyjściowy skład, trener odczyta moje nazwisko.
Autor: Daniel Weimer, Dziennik Polski |
|
 |