| | |
Mariusz Kuras, trener Sandecji:
-Przede wszystkim chciałbym pogratulować trenerowi, Łódzkiemu Klubowi Sportowemu, w ogóle całej Łodzi, że mają kolejny zespół w najwyższej klasie rozgrywkowej, ponieważ jest to piękne, fajne, bo ŁKS to wielki klub z tradycjami i na pewno Ekstraklasa jest tam potrzebna. Wierzę, że w Łodzi się wszystko poukłada i będzie OK.
Co do meczu to zgadzam się w 100% z panem trenerem Pyrdołem, że był to mecz, w którym do końca próbowaliśmy doprowadzić do remisu. Strzelone przez ŁKS bramki przyszły im stosunkowo bardzo łatwo, po naszych ewidentnych błędach, po naszym słabym kryciu, po stałych fragmentach gry i to na pewno boli. Mieliśmy swoje sytuacje, swoje strzały. Były momenty takie, w których to ŁKS miał przewagę, ale również były momenty takie, w których to my trochę więcej "klepaliśmy".
Myślę, że było to widowisko zarówno z jednej jak i z drugiej strony, tak jak trener to określił, zadawalające. Było na pewno widać, że ŁKS to drużyna, która już jest dwiema nogami w Ekstraklasie, a my jesteśmy na takiej pozycji, na której już nic nie może się wydarzyć także dlatego to spotkanie tak wyglądało jak wyglądało. Do tego ten deszcz, poślizg, trawa, niepotrzebne kartki, które eliminują mi niektórych zawodników. Zresztą u trenera Pyrdoła również. Tyle mogę powiedzieć o meczu.
| | Andrzej Pyrdoł, trener ŁKS Łódź:
-Był to mecz rozgrywany w trudnych warunkach. Dobrze, że deszcz przestał padać przed rozpoczęciem spotkania, ale mimo to widać było, że poruszanie się po boisku niektórych zawodników nie było takie jakie być powinno. Ostatnie dwa mecze na pewno pozostawiły ślad na moich piłkarzach.
Przyznam, że byliśmy tak samo bliscy zwycięstwa, jak w niektórych meczach tej rundy, w których to do 90. minuty prowadziliśmy. Niestety sędzia podyktował rzut karny, którego nie oceniam, ponieważ jest mi ciężko to zrobić, a w którego konsekwencji wynik pozostał 2:2. Sandecja ruszyła w ostatnich minutach do ataku, chcąc po prostu ten mecz zremisować. Cóż jeszcze mogę powiedzieć?
Teraz słyszę w szatni, że szacunek dla piłkarzy ze strony arbitra głównego (red. Marka Karkuta z Warszawy) powinien wyglądać trochę inaczej. Forma odzywania się do zawodników, już nie wspomnę jaka, wydaje mi się z tego co mówili moi podopieczni, że w czasie meczu była ze strony sędziego niestosowna. Piłkarze zarówno jednej jak i drugiej drużyny grają przez 90 minut, oddają serce i zdrowie na boisku a więc wydaje mi się, że im szacunek również się należy. Nie mówię tutaj o decyzjach stricte boiskowych.
Tyle chciałbym powiedzieć. Pragnę pogratulować trenerowi Sandecji. Wiedzieliśmy, że przyjeżdżając tu czeka nas niezmiernie ciężkie spotkanie. Obie drużyny w miarę „wyluzowane”, ale wydaje mi się, że poziom tego spotkania był chyba zadawalający.
Pytanie do trenera Mariusza Kurasa:
-Dlaczego ŁKS-owi bardziej się chciało niż Sandecji? Takie odnosiłem wrażenie.
Mariusz Kuras, trener Sandecji:
-Trudno odpowiedzieć na to pytanie. Powiem, że jest ono przykre, ponieważ myślę, że to nam powinno bardziej się chcieć na zasadzie „bij mistrza”. Uważam, że ŁKS pokazał w całym sezonie, że jest naprawdę bardzo mocnym zespołem i „w cuglach” awansował do Ekstraklasy, dlatego na pewno, kiedy w zespole brakuje pięciu podstawowych zawodników to Ci, którzy wychodzą mają naprzeciwko siebie piłkarzy, których jeszcze niedawno oglądali w telewizji Canal+.
Być może jest to pewien paraliż, duży szacunek dla tego piłkarza i taka obawa „co będzie jak mi się nie uda?”, albo „co będzie jak mnie oszuka, czy minie zwodem?”. Widzę tylko to w tym temacie, ponieważ grało wielu zawodników spoza podstawowej jedenastki. Przebudowaliśmy całą linię obrony, z której został tylko Janek Frohlich. Ze składu wypadli natomiast z powodu kartek Makuch oraz Woźniak z powodu kontuzji.
Także nie ma tak, że są dwie równorzędne jedenastki, przynajmniej w mojej kadrze. Myślę, że u trenera Pyrdoła podobnie. Zawsze ten pierwszy zespół jest bardziej solidny, bardziej pewny, ograny i to momentami było widać. Natomiast wyniki, które zrobił ostatnio ŁKS też wywoływały szacunek, ponieważ wygrali pewnie z Katowicami, mając w tym spotkaniu dodatkowo wiele sytuacji, wygrali również pewnie poprzednie spotkania, i to wysoko jak z Odrą Wodzisław Śląski (red. 6:3). Także na pewno pojawił się delikatny, zbyt duży w stosunku do rywala respekt.
Pytanie do trenera Andrzeja Pyrdoła:
-Jak Pan trener to wytłumaczy? Klątwa, brak koncentracji, które po raz kolejny kosztują zespół stratę bramek i punktów w ostatnich minutach spotkania.
Andrzej Pyrdoł, trener ŁKS:
-Myślę, że brak koncentracji do końca spotkania. Uczula się zawodników w szczególności na takie sytuacje. Uczula się zespół przede wszystkim po zdobyciu bramki, żeby za chwilę jej nie stracić. Wydawało się, że dzisiaj dotrwamy do końca z pomyślnym rezultatem.
Sandecja atakowała, piłka znalazła się niedaleko pola karnego, nastąpiło zawahanie jednego, drugiego mojego zawodnika, sędzia był dość blisko, zauważył faul i podyktował rzut karny. To jest piłka - gra błędów, w związku z tym co byśmy tu nie powiedzieli, jakbyśmy tu danego zawodnika „nie ochrzanili” nic to nie da. Po prostu trzeba pracować i być skoncentrowanym.
źródło: własne / lksfans.pl | |  |
|