|
|
|
Piłkarze Sandecji po raz kolejny zawiedli i przed własną publicznością przegrali 0:2 z GKS Katowice po bramkach Przemysława Pitrego w 46' i Denisa Rakelsa w 83'.
Tym razem "nie udało się" naszym piłkarzom stracić tradycyjnego można by rzecz gola pod koniec pierwszej połowy spotkania, tym razem bramkę otwierającą wynik stracili zaraz po rozpoczęciu drugiej odsłony spotkania.
Nasi piłkarze myślami byli jeszcze w szatni gdy GKS przeprowadził akcję zakończoną strzałem Przemysława Pitrego.
Strat już nie udało się odrobić a w końcówce spotkania Denis Rakels drugim golem przypieczętował zwycięstwo zespołu z Katowic.
Składy:
Sandecj: Marcin Cabaj - Marcin Makuch, Mateusz Kowalski, Yuriy Zinyak, Wojciech Wilczyński, Bartosz Szeliga (64' Sebastian Szczepański), Piotr Mroziński (59' Arkadiusz Aleksander), Wojciech Mróz, Filip Burkhardt, Marcin Kowalski (33' Adrian Świątek), Ruben Sanchez Montero.
GKS Katowice: Maciej Wierzbicki - Alan Czerwiński, Adrian Napierała, Mateusz Kamiński, Bartłomiej Chwalibogowski, Krzysztof Wołkowicz (61' Marcin Pietroń), Grzegorz Fonfara, Kamil Cholerzyński (77' Deniss Rakels), Arkadiusz Kowalczyk, Przemysław Pitry, Rafał Kujawa (84' Grzegorz Goncerz).
Żółte kartki: Mróz, Szeliga, Zinyak, Marcin Kowalski, Mateusz Kowalski - Wołkowicz.
Sędzia: Paweł Pskit (Łódź).
Więcej informacji w rozwinięciu wiadomości >>
|
|
Początek meczu był nawet obiecujący. Sandecja od razu stworzyła dwie szanse. Po podaniach Makucha i Burkardta, miał je Marcin Kowalski, ale uderzał najpierw w bramkarza, a potem w boczną siatkę. W odpowiedzi z indywidualną akcją wypuścił się Kowalczyk, wyszedł sam na Cabaja i przegrał pojedynek. W odpowiedzi po kontrze świetną szansę miał Montero, powinien strzelać, ale chciał jeszcze podawać, co było złym wyborem.
Kolejne minuty nie były ciekawe, przyniosły więcej kartek niż podbramkowych emocji. Dopiero w 45 min znakomicie z dystansu uderzył Szeliga, piłka przemknęła obok słupka.
GKS świetnie rozpoczął drugą połowę. O piłkę przed polem karnym powalczył Kowalczyk, wydawało się, że w beznadziejnej sytuacji Pitry za wiele nie będzie mógł zrobić. Ładnie przyjął piłkę i z całej siły uderzył tuż obok słupka Cabaja.
Chwilę później mogło być 2:0. Po błędzie obrońcy Sandecji, który po prostu się przewrócił Kowalczyk osamotniony skakał do górnej piłki, lecz posłał piłkę głową metr od bramki. Ta sytuacja szybko mogła się zemścić. Dwa razy po dośrodkowaniach Sandecji kotłowało się w polu karnym Wierzbickiego, ale dwa razy szczęśliwie wybijali piłkę obrońcy.
W 52 min Makuch próbując wyprowadzić piłkę podał futbolówkę wprost pod nogi Pitrego, ten nie zastanawiając się huknął jak z armaty, minimalnie obok bramki.
W 56 min ponownie rywalowi zagrażał Pitry. Rozegrał piłkę z Wołkowiczem, po czym z pierwszej piłki uderzył na bramkę Cabaja. Na drodze piłki znalazł się Mateusz Kowalski i uratował swój zespół.
6 minut później znów było bardzo blisko bramki. Po rozegraniu rzutu wolnego z pierwszej piłki uderzał Napierała, znów minimalnie obok słupka. GKS nie ustawał w atakach! W 65 min Pietroń wycofał do Fonfary, ten uderzył mocno, ale piłka trafiła w poprzeczkę.
Sandecja dążyła do wyrównania, ale bezskutecznie. W 76 min z kilkunastu metrów strzelał Świątek, ale w ostatniej chwili ofiarnie na piłkę rzucił się Kamil Cholerzynski. Skuteczną interwencją uratował swój zespół, ale okupił ją kontuzją. Jego miejsce musiał zająć Rakels.
I właśnie on podwyższył wynik w 83 min - wyszedł do piłki podanej za plecy obrońców i płaskim strzałem z ostrego pokonał Cabaja.
To pierwsze wyjazdowe zwycięstwo GKS-u i czwarta porażka Sandecji u siebie. Kibice nie oszczędzili jej gwizdów...
źródło: własne / sportowetempo.pl |
|
 |