|
|
|
Osłabiona kontuzjami i grająca przez większą część spotkania w 10 Sandecja zremisowała na własnym boisku z GKS Katowice 1:1. Bramkę dla Sandecji zdobył w 42' Damian Zbozień, wyrównał w 77' Grzegorz Goncerz.
Składy:
Sandecja: Marek Kozioł - Marcin Makuch, Ján Fröhlich, Damian Zbozień, Marcin Woźniak - Vladimír Kukoľ, Rafał Berliński, Dariusz Gawęcki (81' Wojciech Trochim), Damian Staniszewski (54' Maciej Kowalczyk), Pavel Eismann - Marcin Chmiest (43' Lukáš Janič).
Katowice: Jacek Gorczyca - Tomasz Sokołowski, Wojciech Szala, Jacek Kowalczyk, Mateusz Niechciał - Janusz Dziedzic, Kamil Cholerzyński (46' Paweł Olkowski), Przemysław Pitry, Grzegorz Goncerz, Bartłomiej Chwalibogowski (75' Piotr Piechniak) - Michał Zieliński (83' Krzysztof Kaliciak).
Żółte kartki: Chmiest, Berliński, Kukoľ - Szala, Sokołowski, Pitry, Kowalczyk, Dziedzic, Gorczyca.
Czerwona kartka: Rafał Berliński (37', za drugą żółtą).
Sędziował: Artur Radziszewski (Warszawa).
Widzów: 3000.
Więcej informacji w rozwinięciu wiadomości >> |
|
Mecz można określić festiwalem kartek, z głównym bohaterem sędzią Arturem Radziszewskim, który wraz z sędziami liniowymi chciał chyba zostać pierwszoplanową postacią dzisiejszego spotkania.
Wiele decyzji arbitra wzbudziło kontrowersje, pokazał on w sumie 10 żółtych kartoników i jeden czerwony (konsekwencja drugiej żółtej kartki dla Rafała Berlińskiego).
Ale po kolei ...
Mecz zaczął się od ataków Sandecji, na początku meczu na bramkę Gorczycy szarżował Staniszewski, po chwili strzelali po kolei Kukol, Gawęcki i Chmiest, GKS odpowiedział akcjami Pitrego i Zielińskiego.
Po początkowych dobrych 15 minutach w wykonaniu obu ekip gra nieco siadła o ożywiła się ponownie ok 20 minuty gdy Kukol pięknym strzałem trafił w poprzeczkę, po chwili mocno niecelnie główkował Zbozień.
W między czasie zawodnicy obu drużyn kilkukrotnie powstrzymywali akcje rywali faulami, jednak nie były to zagrania celowe czy brutalne jednak do 30 minuty arbiter Artur Radziszewski czterokrotnie pokazywał żółty kartonik.
Wydawałoby się przełomowym momentem spotkania mogła być 37' gdy drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę zobaczył Rafał Berliński. Dodajmy ze w mocno kontrowersyjnych okolicznościach.
Grające w przewadze Gieksa powinna panować na boisku. Jednak tak się nie stało, nasi zawodnicy dzielnie walczyli, mimo osłabienia zdołali nawet osiągnąć przewagę na boisku i rozegrać kilka ciekawych akcji.
Ich zwieńczeniem była sytuacja z 42' gdy po rzucie rożnym najwyżej do piłki wyskoczył Damian Zbozień i perfekcyjnym strzałem głową uderzył na bramkę Gorczycy. Piłkę z linii bramkowej starali się wybić obrońcy, jednak arbiter zadecydował, że piłka całym obwodem znajdowała się w bramce.
Do przerwy wynik nie uległ zmianie.
Po przerwie przez pierwszych kilkanaście minut gra obu zespołów nie wyglądała zbyt ciekawie. Sandecja nie chciała się odsłonić grając w osłabieniu i nie kwapiła się do ataków, piłkarze Gieksy o dziwo również nie naciskali.
Emocje i sytuacje podbramkowe dla obu drużyn zaczęły się od ok 60 minuty po strzałach Kukola czy Eismanna dla Sandecji oraz Dziedzica czy Zielińskiego dla Gieksy.
Obie jedenastki stworzyły sobie kilka dogodnych sytuacji, piłkarze Gieksy zmarnowali co najmniej dwie "setki" ostatecznie jednak doprowadzili do wyrównania, gdy Zieliński podał w pole karne do Goncerza, a ten w 77' po rykoszecie umieścił piłkę w bramce Kozioła.
Ostatnie minuty meczu należały do Gieksy, która osiągnęła przewagę, grająca w osłabieniu Sandecja skutecznie się broniła. Kibice więcej goli już w tym meczu nie zobaczyli, natomiast piłkarze obu jedenastek zobaczyli kolejne żółte kartoniki.
Było to dobre i mimo wszystko wyrównane spotkanie, w którym nie brakło walki i sytuacji podbramkowych. Biorąc po uwagę, że Sandecja grała większą część meczu osłabiona brakiem jednego zawodnika remis można uznać za dobry wynik.
A już w środę kolejna wyjazdowa potyczka ligowa, tym razem w Bielsku-Białej z wiceliderem tabeli Podbeskidziem |
|
 |